I need your love, I need your time..
W tym rozdziale pewna postać znowu namiesza i troszeczkę zaszkodzi w "związku" Toma i Brooke. A na dodatek w przyjaźni Brooke i Carmen pokarzą się czarne chmury. Hogsmeade, chyba już nigdy, dla Brooke lub dla Toma kojarzyć się będzie z tym co dobre, lub szczęśliwe. Postanowiłam podzielić ten rozdział na dwie lub trzy części, jednak to tylko dlatego żeby zrobić taki nastrój i trochę napięcia tu wkręcić :)
Miłego słuchania + czytania :3
Laura.
Szliśmy wolnym krokiem w końcu nigdzie aż tak bardzo nam się nie śpieszyło. Rozmawialiśmy, śmiejąc się co jakiś czas. Kto by pomyślał że ten rozchichotany chłopak idący z Carmen pod rękę to ten sam Tom Riddle którego każdy znał. Nie był już taki cichy ani osamotniony, w sumie to on nigdy nie był osamotniony. W sensie, każdy chciał go poznać ale on miał ich gdzieś, a teraz przynajmniej każdy może się jarać że ten Tom Riddle zna ich imię, a czasem to nawet imię i nazwisko. Ostatnio często starałam się oglądać nas z różnej strony, ze strony przypadkowego przechodnia. Ten obrazek bardzo cieszył moje myśli. Tom razem z Carmen szli pod rękę i co chwilę chichotali ze wszystkiego co widzieli, a nawet jeszcze nie zdążyliśmy dojść, a Cedric ciągle coś do mnie mówił i miał pretensję że go nie słucham. To wyglądało jak grupka przyjaciół, takich najlepszych. Ale czy nimi byliśmy ? Czy ja wiem.
- O czym tak rozmyślasz Brucz ? - spytała Carmen wyrywając się od Toma i podbiegając do mnie.
- Ja ? O niczym - uśmiechnęłam się
- Doskonale wiesz, że nie da się nie myśleć, bo nawet jeśli próbujesz nie myśleć to myślisz o tym żeby nie myśleć - powiedziała Carmen z miną filozofa.
- Długo nad tym myślałaś ? - spytałam z miną.. moją.
- Pewnie że tak - odrzekła i powróciła do Toma.
Czasami zastanawiałam się czemu Cedric i Carmen ze sobą już nie są przecież do siebie pasują tak idealnie a na dodatek Ced się w niej kocha. Dopiero teraz zobaczyłam że ona jest mu całkowicie obojętna. Jest dla niego jak przyjaciółka, ale nic więcej. Trochę szkoda że nic nie wyszło z ich związku, ale nie można poradzić nic na to, że ludzie stają się coraz bardziej sobie obcy.
- Te Campbell!- krzyknął ktoś idący najwidoczniej z tyłu, obojętnym tonem, a jednak intrygującym.
Odwróciłam się, starając jak to robią na mugolskich filmach wszystkie dziewczyny - wykonując zamaszysty ruch włosami, ale skończyło się to tak, że miałam dobre kilka włosów w buzi, więc poprawiłam je i spojrzałam, na osobę która mnie zawołała. Nie był to nikt inny jak Elizabeth - boże czy ta istota może się odwalić ? - pomyślałam jednak zmusiłam się na coś w rodzaju sztucznego uśmiechu. Dobrze że byłam dobrą aktorką.
- Co ? - syknęłam jadowicie, co najwyraźniej nie szło w parze ze słodziutkim, lecz sztucznym uśmiechem.
- Campbell, zamknij się i daj mi mówić - odpowiedziała z pogardą w głosie, czym spowodowała że i Tom, Cedric i Carmen się odwrócili.
- Mów, bo jakoś nie jestem za staniem tu z TOBĄ i rozmową również z TOBĄ. - odpowiedziałam.
- Dobra, dobra. Nie chcę się z Tobą kłócić - powiedziała nagle zmieniając się z wrednej krowy w przymilną owieczkę z trochę krzywą twarzą. Mówiąc trochę mam na myśli bardzo i to bardzo. - Szczerze mogłybyśmy się nawet zaprzyjaźnić, bo wiesz obydwie jesteśmy bardzo ładne i świetne praktycznie we wszystkim.
Chyba nie tylko ja stałam wpatrzona w nią z dużym szokiem, bo co jak co, ale po niej się tego nie spodziewałam. W ogóle się tego nie spodziewałam. Nawet nie wiedziałam co odpowiedzieć, wiedziałam że tylko Tom nie jest zszokowany i pewnie sobie stoi jak gdyby nic. Przez chwilę nawet miałam ochotę powiedzieć masz rację jednak odzyskałam zdrowy rozsądek.
- Ja...Co?! Myślisz, że jak mi coś powymyślasz to ja od razu zechce się z Tobą przyjaźnić ? Zabawna jesteś. Zresztą mam już Carmen na 1 miejscu razem z Cedrikiem więc przykro mi spróbuj u kogoś "równie ładnego jak ty" bo czuję że ja aż tak brzydka nie jestem - powiedziałam zgodnie z myślami nawet nie czując że będę ją mieć na sumieniu. Pierw mi chce zabrać Toma a teraz jakieś farmazony o przyjaźni. Dobre sobie. W sumie to nie wiem czemu ja w ogóle tak długo zwlekałam z odpowiedzią.
- Hmpf. Zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni - prychnęła
- Grozisz mi ? - powiedziałam ruszając w jej kierunku, a jednak zostając zatrzymana przez Toma, który w ostatniej chwili chwycił mnie za nadgarstek.
- Nie warto - powiedział pół szeptem.
- Masz rację - odpowiedziałam i zaczęłam iść, ignorując Elizabeth purpurową jak zawsze gdy coś ją zdenerwowało a w tym przypadku to chyba Tom. No i może po troszeczku ja, ale to już nie tak ważne.
W ciszy dotarliśmy do Miodowego Królestwa, bo naszła mnie ochota na słodycze. Znajdowało się tam jak zawsze dużo smarkaczy, kręcących się pod nogami. Jedyne co mogło zostać nazwane ciekawym wydarzeniem z tamtąd to chyba to że Cedric śmiał się że jestem wzrostu jednego trzecioklasisty. Ale przywykłam. Myślałam że Carmen też. Ale ona też się śmiała. Ja tylko uśmiechnęłam się bo starałam się reprezentować wysoki poziom swoją osobą, a zwłaszcza kulturalny. Normalnie to w ogóle nie rozmawialiśmy, słychać było tylko gawędzące inne osoby, przechodzące obok, i oczywiście ciche nucenie .Carmen. W Miodowym Królestwie kupiłam tylko z cztery paczki fasolek wszystkich smaków i toffi o barwie miodu. Uwielbiałam te dwa rodzaje słodyczy najbardziej i musiałam ich trochę mieć u siebie w dormiotorium na zapas. Jak już wcześniej ustaliliśmy poszliśmy do Trzech Mioteł.
Zajęliśmy czteroosobowy stolik w kącie tak by nikt nam nie przeszkadzał w rozmowie. Stolik był osadzony w cieniu, co czyniło atmosferę lekko dramatyczną jak i romantyczną gdyż tak często było na mugolskich filmach. Tyle że tam było jeszcze dużo świec i innych różnych badziewi.
- Co podać ? - spytał znudzonym głosem jakiś chłopak.
- Cztery razy piwo kremowe - odpowiedziałam, jednak Tom mi przerwał.
- Ekhm, ja po proszę ognistą whisky - odrzekł
- W sumie ja też - powiedział Cedric co Tom spiorunował wzrokiem.
- Czyli dwa piwa kremowe dla panienek i dwie whisky dla.. was - rzucił ostatnie słowo z pogardą.
- Tak, dokładnie. - powiedział Tom.
Chłopak spojrzał się na mnie uśmiechnął się i poszedł by spełnić zamówienie. Tom jak to Tom tylko na niego spojrzał wzrokiem zmieszanym z pogardą i nienawiścią, i dalej się już nie odzywał. A sytuacja ta pogorszyła się wtedy kiedy chłopak przyniósł zamówienie, wziął krzesło z drugiego stolika i usiadł obok mnie. Zaczął nawijać o tym że jestem ładna i chciałby się ze mną spotkać.Tom na to chrząknął znacząco i złapał mnie za rękę. Chłopca to speszyło i odstawił krzesło na miejsce i wstał.
- Widzę, że chłoptaś zrobił się zazdrosny. Najwyższa pora. - syknął i odszedł.
Po odejściu chłopaka, zrobiło się gorzej niż było. Nikt się nie odzywał słychać było tylko siorbanie Carmen z kufla, poza tym nic. Nagle drzwi wejściowe się otworzyły, może nie z hukiem, ale z głośnym świstnięciem. Był to wysoki i przystojny chłopak. Ach tak to Jamie. Zauważył mnie i wesoło pomachał. Odmachałam mu i szybkim ruchem ręki zachęciłam do tego by usiadł z nami. Jak widać chłopak i tak miał zamiar tu przyjść. Jednak nie był sam. Razem z nim była Luiza.
CDN