Podkład muzyczny
- Eeee. Jasne nie ma problemu.- jąknęłam i zaczęłam kończyć jeść sałatkę.
- Czyli jesteśmy umówieni, a teraz pozwólcie, że podążę za Jamie'm do naszego pokoju wspólnego aby wyjaśnić tę dość nie fajną sytuacje - powiedział Cedrik i uśmiechnął się. Lubiłam gdy się uśmiechał dodawał mi wtedy otuchy, był jak starszy brat, choć nie był starszy, zawsze troszczył się o mnie, przez zawsze rozumiem przed tym jak chodził z Carmen. Potem jakoś przestał ale widać że mu na mnie zależy, zresztą mi na nim też. Nie wiem co bym bez niego zrobiła.
- No to jak Tom. Podoba Ci się Brooke?- przerwała ciszę beztrosko Carmen.
Tom spojrzał na nią wzrokiem, jakby co najmniej spadła z księżyca.
- Eee - jąknął kompletnie nie wiedząc co powiedzieć a nie zdarzało mu się to często.
- Dobra i tak wiem, że tak. - machnęła ręką i spojrzała na mnie - A tobie?
Patrzyłam to na niego to na Carmen, i co miałam teraz zrobić? Powiedzieć Ach tak Tom od początku piątej klasy mi się podobasz? Będziesz ze mną chodzić. Bardzo chciałam tego uniknąć. Nie wiedziałam co mam robić, powiedzieć prawdę czy skłamać oszukując tym samym siebie? Spojrzałam mu w oczy, chciałam zasugerować się tym co w nich jest, tym co czuje gdy na niego patrzę. Ale to nie było to samo uczucie, co jeszcze wczoraj. Wczoraj kiedy patrzyłam w te oczy czułam ciepło, troskę, zrozumienie. A teraz .. obojętność.
- Nie - powiedziałam i spuściłam wzrok.
- Jak to nie? - Carmen wyraźnie to zszokowało.
- Ona też mi się nie podoba - powiedział Tom, ale to nie było udawane, to było szczere stwierdzenie.
- Aha.. no niezręcznie się teraz zrobiło - powiedziała i zrobiła dziwny wyraz twarzy.
- Nie skądże - odpowiedział Tom - Nic się nie zmieniło.
Wstałam, a właściwie zerwałam się od stołu szybciej niż szybko i poszłam nie zważając na jej komentarze i pozostawiłam ich samych. Od razu gdy wyszłam łzy pokapały mi po policzku, na moje szczęście nie było nikogo ani w przy wejściu, ani nigdzie. Siadłam na schodach, nie chciałam żeby ktokolwiek mnie zobaczył. Gdy już myślałam, że gorzej być nie może, akurat przechodził Cedrik uśmiechnięty i wyraźnie zadowolony z siebie, gdy mnie zobaczył ucieszył się.
- Brooke! - krzyknął i ruszył w moją stronę - Jak dobrze Cię widzieć, Jamie powied.. Brooke co się dzieje...Proszę nie płacz Brooke.
Usiadł obok mnie i przytulił. Położyłam mu głowę na ramieniu i płakałam. Na nic były jego próby uciszenia mnie, i uspokojenia, nie mogłam przestać. Pierwszy raz czułam się tak głupio, i zarazem tak bezpiecznie. Wiedziałam że gdyby teraz ktoś nas zobaczył było by to jednoznaczne, ale to już było mi obojętne. Nagle usłyszałam tupot stóp. Przed nami stały teraz dwie trzecioklasistki.
- OMFG! PATRZ NO! ZAKOCHANI - krzyknęła jedna z nich, Puchonka
- NO I TO JESZCZE CED! A TO JEST BROOKE TA ŚLIZGONKA! - krzyknęła jedna do drugiej, zachichotały i w dalszym ciągu chichotajac patrzyły na nas czekając na dalszy ruch.
- Choć Brooke. Proszę wstań - powiedział i pociągnął mnie za rękę.
Weszliśmy do jakiejś pustej klasy, więc prawdopodobieństwo tego że przyszłyby tu jakieś małe wścibskie dzieci była mało prawdopodobna.
- Co się właściwie stało? - zapytał zmęczonym głosem.
- Proszę.. Cedrik, chociaż ty - chlipnęłam.
- Tom coś zrobił? - spytał patrząc na mnie ze współczuciem.
Przytaknęłam głową i znów zaczęłam płakać. Przyuważyłam, że często wyrażam swoje uczucia w formie płaczu. Poczułam jak Cedrik podszedł do mnie i mnie przytulił, a jako że był sporo wyższy schylił się i szepnął.
- A powiedzieć ci sekret?
- Jaki - wykrztusiłam przez płacz.
- Ja i Carmen nie jesteśmy już razem. Udajemy - powiedział patrząc na mnie.
- Jak to dlaczego? - powiedziałam i spojrzałam mu w oczy.
- Może to nie będzie dla Ciebie zaskoczeniem, ale Brooke.. podobasz mi się. I wiem, że ja Ci też nie jestem obojętny. - szepnął po czym pocałował mnie. Poczułam przyjemność. Jakby to była nagroda za te moje łzy, nie chciałam przestawać.
niedziela, 31 marca 2013
czwartek, 21 marca 2013
Rozdział 16.
Rano wstałam strasznie zaspana. Normalnie pewnie bym się nie obudziła, ale dziewczyny się postarały. Przez dziewczyny rozumiem Carmen bo reszta gdy tylko zaczęłam je bić ( nieświadomie oczywiście) przestała próbować. Byłam strasznie zadowolona, przypominając sobie o przeżyciach z poprzedniego wieczoru, który był cudowny. Tylko chwila, chwila jedno pytanie nie dawało mi spokoju. Czy my jesteśmy no.. razem? Liczyłam na to że nie. Trochę dziwnie byłoby być dziewczyną Toma Riddle'a który z pozoru jest niedostępny. Gdy się podniosłam zobaczyłam Carmen uśmiechającą się z radością, podekscytowaniem czy coś.
- Coś Ci się stało? - zapytałam z drobnym przerażeniem
- Nie skądże. A... - powiedziała cały czas psychicznie się uśmiechając.
- A? - jęknęłam. Mogłam się już domyślić o co zapyta.
- Och Brooke. Jesteście razem czy nie? - spytała z niecierpliwością.
- Eh.. Sama nie wiem - westchnęłam
- Ach to cudownie! Zaraz.. co? jak to nie wiesz?
- Tak to. Skąd mam wiedzieć
- No na przykład stąd, że się do siebie przykleiliście wczoraj na balu.
- Nie przesadzaj.
- Nie przesadzam.
- Oj chodź już na śniadanie - powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi.
- Eee Brooke - mruknęła
- CO? - powiedziałam zdenerwowana
- Idziesz w piżamie tak? - spytała z drwiącym uśmieszkiem.
- Ha ha ha zabawne - zaśmiałam się przedrzeźniając ją i poszłam się przebrać. Około dziesięć minut potem wychodziłyśmy z pokoju wspólnego. Czyli, że pięć minut później byłyśmy w Wielkiej Sali. Zajęłyśmy standardowe miejsca. Na przeciwko Cedrika i Toma.
- Słyszałyście że w tym tygodniu ma być wypad do Hogsmeade( tak wiem źle napisałam.) - powiedział uśmiechnięty Cedrik.
- Suuper - odpowiedziała Carmen.
- Idziemy co nie ? - zapytał Cedrik
- Ja mogę iść.. - powiedziała Carmen patrząc to na mnie to na Toma.
- Ja też mogę - uśmiechnął się Tom.
Nagle trzy pary oczu skierowane były w moją stronę. Czułam się trochę niekomfortowo, bo nie lubiłam gdy wszyscy na mnie patrzyli.
- Eeee.. no to znaczy mamy sumy .. i .. wiecie..no - zaczęłam jęczeć.
- Oj Brooke. Mamy narazie Listopad. Do Sumów daleko- uśmiechnęła się Carmen zachęcająco.
Popatrzyłam na Toma, on też czekał w napięciu na to co powiem.
- Ehh. No mogę iść - powiedziałam, co wyraźnie im się spodobało.
- To super. - klasnął w dłonie Cedrik i nagle obydwoje chłopcy spojrzeli za mnie i zamarli. Poczułyśmy się trochę dziwnie z Carmen, i zaczęłyśmy im pstrykać palcami, przed twarzą. Spojrzałam na Toma, i po głębszym przyjrzeniu się zobaczyłam wściekłość w jego oczach. Odwróciłam się i zobaczyłam Jamie'go z lilią w ręku. Poczułam się jeszcze trochę bardziej niekomfortowo, jednak wstałam i podeszłam do chłopaka.
- E. To dla kogo? - wyrwało mi się po czym ugryzłam się w język.
- Dla Ciebie - powiedział słodkim głosem - Właściwie to dzięki Tobie.
- Ale co dzięki mnie? - zapytałam zdziwiona.
- Jestem teraz z Pervency. - uśmiechnął się jeszcze słodziej.
- Och gratuluje - powiedziałam i się przytuliłam, ale po chwili dotarło do mnie jak dziwnie musiało to wyglądać. Szybko odskoczyłam od niego jakby mnie poparzyło i udawałam że to się nigdy nie stało.
- Dzięki Ci wielkie. Wcześniej nawet jej nie zauważałem. Okazało się że wygląd to nie wszystko. Liczy się też charakter. Ty akurat masz te obie rzeczy ale nie będę się narzucał. - powiedział i pocałował mnie w policzek i wręczył kwiatka - Jeszcze raz wielkie dzięki Brooke. Jesteś świetna.
- E Dzięki. - Rzuciłam obracając w rękach kwiatka. Chwilę później spojrzałam w stronę chłopaków i Carmen. Cedrik wyglądał na zszokowanego, Carmen pogubiła się w własnych myślach,a Tom.. Tom starał się nie okazywać uczuć, jednak widać było w jego oczach wściekłość. Widząc to podeszłam szybko, usiadłam i bez żadnych wyjaśnień położyłam kwiatka na stole, między talerzem moim, a jakiejś dziewczyny.
- Brooke ? - wykrztusił po dłuższej przerwie Cedrik
- Tak? - spytałam
- Wy jesteście razem? - zapytał i popatrzył na mnie szczerym wzrokiem.
- Nie no co ty. - machnęłam ręką - Przyszedł mi podziękować.
- Podziękować za..? - spytała Carmen
- Za to że jest teraz z Pervency. - uśmiechnęłam się.
- Pervency? - zapytał Cedrik cichym głosem - Przecież chyba każdy wie, że ona jest z Nicolasem z Ravenclaw.
- ŻE JAK? - wykrzyknęłam po czym widząc miny dziewczyn siedzących obok nas dodałam ciszej - Jak to?
- Normalnie, no. Są razem od początku czwartej klasy. - powiedział Cedrik.
- Ale ona mi powiedziała, na balu że on jej się podoba i..i..- nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam, spojrzałam na Toma, liczyłam jakieś słowo z jego strony, a on wyglądał jakby miał wybuchnąć śmiechem.
- Co Cię tak śmieszy? - syknęłam ostro.
- Oh Brooke. - wziął oddech i zaczął mówić - Chyba jasne jest że ten chłopaczek, chciał mieć pretekst żeby Cię przytulić i.. pocałować. A każdy taki krok daje mu coraz większe szanse, do bycia z Tobą.( Spojrzałam na niego jakbym miała wybuchnąć)Oj nie przerywaj. Co on Ci powiedział pod koniec rozmowy?
- Że wygląd to nie wszystko, że liczy się jeszcze charakter a ja.. - zawahałam się - Mam te dwie rzeczy, ale nie chce mi się narzucać.
- Och i wszystko jasne. Podlizywał się. Jeszcze tego nie zauważyłaś? On do Ciebie wzdycha i prze...- nie dokończył Tom bo Carmen wkroczyła do akcji.
- I co najbardziej zły jesteś za to że będziesz miał konkurencje w staraniu się o Brooke? - parsknęła śmiechem, co Tom spiorunował spojrzeniem- Oj już nie udawaj. Chłopie, jeśli chcesz z nią być to pytaj, ona się zgodzi prawda Brooke? - szturchnęła mnie
Milczałam.
- A może on nie chce z nią być? - zapiszczał cieniutki głosik Elizabeth dosiadającej się do stołu.
- A może jednak powinnaś być przy stole Puchonów co? - syknęła Carmen. - I nie ładnie podsłuchiwać.
- Ogarnij się. - rzuciła krótko po czym spojrzała na mnie a potem powiedziała - Tom powiedz szczerze czy chciałbyś być z czymś takim, mogąc być ze mną?
Tom milczał i wpatrywał się w kwiatek po czym rzucił krótko.
- Idź stąd.
- Co? - zdziwiła się.
- Idź - powiedział.
- Pff - prychnęła - Nie masz gustu chłopcze, będziesz tego żałował.
- Nie wydaje mi się - rzucił Tom krztusząc się ze śmiechu, jednak zachowując poważną twarz.
- Pff- prychnęła jeszcze raz i odeszła od stołu.
Wszyscy patrzyli na Toma ze śmiechem po czym nasza czwórka zaczęła się śmiać.
- To idziemy do tego Hogsmeade? - spytał Cedrik
- A kiedy to jest? - zapytałam
- Jutro - odpowiedział z uśmiechem.
- Coś Ci się stało? - zapytałam z drobnym przerażeniem
- Nie skądże. A... - powiedziała cały czas psychicznie się uśmiechając.
- A? - jęknęłam. Mogłam się już domyślić o co zapyta.
- Och Brooke. Jesteście razem czy nie? - spytała z niecierpliwością.
- Eh.. Sama nie wiem - westchnęłam
- Ach to cudownie! Zaraz.. co? jak to nie wiesz?
- Tak to. Skąd mam wiedzieć
- No na przykład stąd, że się do siebie przykleiliście wczoraj na balu.
- Nie przesadzaj.
- Nie przesadzam.
- Oj chodź już na śniadanie - powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi.
- Eee Brooke - mruknęła
- CO? - powiedziałam zdenerwowana
- Idziesz w piżamie tak? - spytała z drwiącym uśmieszkiem.
- Ha ha ha zabawne - zaśmiałam się przedrzeźniając ją i poszłam się przebrać. Około dziesięć minut potem wychodziłyśmy z pokoju wspólnego. Czyli, że pięć minut później byłyśmy w Wielkiej Sali. Zajęłyśmy standardowe miejsca. Na przeciwko Cedrika i Toma.
- Słyszałyście że w tym tygodniu ma być wypad do Hogsmeade( tak wiem źle napisałam.) - powiedział uśmiechnięty Cedrik.
- Suuper - odpowiedziała Carmen.
- Idziemy co nie ? - zapytał Cedrik
- Ja mogę iść.. - powiedziała Carmen patrząc to na mnie to na Toma.
- Ja też mogę - uśmiechnął się Tom.
Nagle trzy pary oczu skierowane były w moją stronę. Czułam się trochę niekomfortowo, bo nie lubiłam gdy wszyscy na mnie patrzyli.
- Eeee.. no to znaczy mamy sumy .. i .. wiecie..no - zaczęłam jęczeć.
- Oj Brooke. Mamy narazie Listopad. Do Sumów daleko- uśmiechnęła się Carmen zachęcająco.
Popatrzyłam na Toma, on też czekał w napięciu na to co powiem.
- Ehh. No mogę iść - powiedziałam, co wyraźnie im się spodobało.
- To super. - klasnął w dłonie Cedrik i nagle obydwoje chłopcy spojrzeli za mnie i zamarli. Poczułyśmy się trochę dziwnie z Carmen, i zaczęłyśmy im pstrykać palcami, przed twarzą. Spojrzałam na Toma, i po głębszym przyjrzeniu się zobaczyłam wściekłość w jego oczach. Odwróciłam się i zobaczyłam Jamie'go z lilią w ręku. Poczułam się jeszcze trochę bardziej niekomfortowo, jednak wstałam i podeszłam do chłopaka.
- E. To dla kogo? - wyrwało mi się po czym ugryzłam się w język.
- Dla Ciebie - powiedział słodkim głosem - Właściwie to dzięki Tobie.
- Ale co dzięki mnie? - zapytałam zdziwiona.
- Jestem teraz z Pervency. - uśmiechnął się jeszcze słodziej.
- Och gratuluje - powiedziałam i się przytuliłam, ale po chwili dotarło do mnie jak dziwnie musiało to wyglądać. Szybko odskoczyłam od niego jakby mnie poparzyło i udawałam że to się nigdy nie stało.
- Dzięki Ci wielkie. Wcześniej nawet jej nie zauważałem. Okazało się że wygląd to nie wszystko. Liczy się też charakter. Ty akurat masz te obie rzeczy ale nie będę się narzucał. - powiedział i pocałował mnie w policzek i wręczył kwiatka - Jeszcze raz wielkie dzięki Brooke. Jesteś świetna.
- E Dzięki. - Rzuciłam obracając w rękach kwiatka. Chwilę później spojrzałam w stronę chłopaków i Carmen. Cedrik wyglądał na zszokowanego, Carmen pogubiła się w własnych myślach,a Tom.. Tom starał się nie okazywać uczuć, jednak widać było w jego oczach wściekłość. Widząc to podeszłam szybko, usiadłam i bez żadnych wyjaśnień położyłam kwiatka na stole, między talerzem moim, a jakiejś dziewczyny.
- Brooke ? - wykrztusił po dłuższej przerwie Cedrik
- Tak? - spytałam
- Wy jesteście razem? - zapytał i popatrzył na mnie szczerym wzrokiem.
- Nie no co ty. - machnęłam ręką - Przyszedł mi podziękować.
- Podziękować za..? - spytała Carmen
- Za to że jest teraz z Pervency. - uśmiechnęłam się.
- Pervency? - zapytał Cedrik cichym głosem - Przecież chyba każdy wie, że ona jest z Nicolasem z Ravenclaw.
- ŻE JAK? - wykrzyknęłam po czym widząc miny dziewczyn siedzących obok nas dodałam ciszej - Jak to?
- Normalnie, no. Są razem od początku czwartej klasy. - powiedział Cedrik.
- Ale ona mi powiedziała, na balu że on jej się podoba i..i..- nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam, spojrzałam na Toma, liczyłam jakieś słowo z jego strony, a on wyglądał jakby miał wybuchnąć śmiechem.
- Co Cię tak śmieszy? - syknęłam ostro.
- Oh Brooke. - wziął oddech i zaczął mówić - Chyba jasne jest że ten chłopaczek, chciał mieć pretekst żeby Cię przytulić i.. pocałować. A każdy taki krok daje mu coraz większe szanse, do bycia z Tobą.( Spojrzałam na niego jakbym miała wybuchnąć)Oj nie przerywaj. Co on Ci powiedział pod koniec rozmowy?
- Że wygląd to nie wszystko, że liczy się jeszcze charakter a ja.. - zawahałam się - Mam te dwie rzeczy, ale nie chce mi się narzucać.
- Och i wszystko jasne. Podlizywał się. Jeszcze tego nie zauważyłaś? On do Ciebie wzdycha i prze...- nie dokończył Tom bo Carmen wkroczyła do akcji.
- I co najbardziej zły jesteś za to że będziesz miał konkurencje w staraniu się o Brooke? - parsknęła śmiechem, co Tom spiorunował spojrzeniem- Oj już nie udawaj. Chłopie, jeśli chcesz z nią być to pytaj, ona się zgodzi prawda Brooke? - szturchnęła mnie
Milczałam.
- A może on nie chce z nią być? - zapiszczał cieniutki głosik Elizabeth dosiadającej się do stołu.
- A może jednak powinnaś być przy stole Puchonów co? - syknęła Carmen. - I nie ładnie podsłuchiwać.
- Ogarnij się. - rzuciła krótko po czym spojrzała na mnie a potem powiedziała - Tom powiedz szczerze czy chciałbyś być z czymś takim, mogąc być ze mną?
Tom milczał i wpatrywał się w kwiatek po czym rzucił krótko.
- Idź stąd.
- Co? - zdziwiła się.
- Idź - powiedział.
- Pff - prychnęła - Nie masz gustu chłopcze, będziesz tego żałował.
- Nie wydaje mi się - rzucił Tom krztusząc się ze śmiechu, jednak zachowując poważną twarz.
- Pff- prychnęła jeszcze raz i odeszła od stołu.
Wszyscy patrzyli na Toma ze śmiechem po czym nasza czwórka zaczęła się śmiać.
- To idziemy do tego Hogsmeade? - spytał Cedrik
- A kiedy to jest? - zapytałam
- Jutro - odpowiedział z uśmiechem.
piątek, 1 marca 2013
Rozdział 15 cz.3
Wróciłam do Wielkiej Sali bez żadnych większych oporów. Nie zatrzymywałam się ani nic, tylko szłam przed siebie. Ciekawiło mnie jak Tom będzie jeszcze długo ukrywał to, że za mną tęskni. Ja mogę tak ukrywać bardzo długo. Cóż wszystko zależy od niego.
- Brooke! - ktoś krzyknął moje imię na co szybkim obrotem głowy spojrzałam w tamtą stronę. To była Pervency, rudzielec, prefekt z Hufflepuff.
- Tak? - zapytałam trochę onieśmielona.
- Bo wiesz, prawie nigdy nie miałyśmy okazji porozmawiać i w ogóle, więc myśle że może byśmy porozmawiały? - powiedziała gładząc swoje włosy.
- Ale w jakim sensie ? -
- A jakim może być ? - zaśmiała się
- No że w jakim celu ta rozmowa? - powiedziałam patrząc na nią.
- No, dobra widzę, że trochę jakby masz ciężki charakter -
- Możliwe -
- Słyszałam, że pokłóciłaś się z Tomem -
- Prawdopodobnie, ale naprawdę jesteś taaaka szybka skoro dopiero po czterech lub pięciu dniach to zauważyłaś -
- Ojeju, może i jestem. Kochasz się w Jamiem?- spojrzała na mnie wzrokiem dość nie miłym przyznam.
- Co?-
- Słyszałaś -
- Nie, nie kocham. -
- To dlaczego przyszłaś z nim na bal? -
- A to na bal trzeba przychodzić z osobą którą się kocha?-
- Chodzi mi o to że miałaś iść z Tomem. A teraz jesteś z Jamie'm- \
- Zaraz, to ty się kochasz w Jamie'm!-
- Oj cśi. No jasne, że tak. On jest taki słodki.
- Zagadaj. -
- Pogięło cię?-
- Nie. On porozmawia. Może coś z tego wyjdzie -
- On jest w tobie zakochany. Nie widzisz, jak na Ciebie patrzy? Nie rozumiem, jak ty to robisz że tyle chłopaków się w tobie kocha. Nawet z nimi nigdy nie rozmawiałaś a oni tylko do Ciebie wzdychają - westchnęła i odeszła.
Czułam, że ona jest zazdrosna, i to bardzo. Ale ja chętnie mogłabym jej oddać Jamie'go. Ops. Chyba to już nie będzie potrzebne. Spojrzałam w ich stronę. Pervency rozmawiała z Jamie'm. On jak zwykle czarujący, ona starająca się nadążyć. W sumie to przynajmniej mięli o czym rozmawiać. Obydwoje Puchoni, obydwoje dobrzy z Transmutacji. No to fajnie. Jak zwykle zostanę sama. Nie ważne, może zaraz przysiądzie się tu Carmen. Albo i nie. Tańczy z Cedriciem. Faaajnie. Tak jak pozostałe dziewczyny, będzie pewnie bawić się do rana. No ja tam nie wiem czy będę miała z kim się do tego rana bawić. Wszyscy są zajęci sobą, nikt pewnie o mnie nawet nie pamięta. Ej, ej, ej. Dlaczego ja się nad sobą użalam. Mogą sobie nie pamiętać. Jakoś przeżyje. Może przeszło by, żebym zatańczyła z Cedrikiem. Ehhh. Nie.. Carmen nie odstąpi go na krok. Niby wszyscy zdawali się być w Sali, ale brakowało mi kogoś, kogoś, kogoś... tak oczywistego, że załamujące że nie mogę sobie przypomnieć kogo. Ta osoba, jest dość denerwująca, ale też intrygująca...
- Cześć. Zatańczysz? - usłyszałam cichy, głos. Tak bardzo znajomy mi głos. Podniosłam lekko głowę ku twarzy osoby. To był Tom. To jego brakowało mi w Sali. Co mam mu teraz odpowiedzieć? On myśli że z nim nie rozmawiam.
- Jasne - powiedziałam i podałam mu rękę. Poczułam takie dziwne, uczucie w środku. Uczucie radości, jakby ktoś dmuchał we mnie balon i ten balon się powiększał. Taki taniec z Tomem to dużo lepsze niż taniec z byle pierwszym chłopakiem. Ponownie czułam na sobie wzrok, większości osób. No może to nie był codzienny widok, bo napewno na codzień nie tańczę sobie z Tomem. Zwłaszcza kiedy jesteśmy w stanie pokłóconym.
Nie chciałam być w stosunku do niego nie miła. Nic w te strony. Tylko chciałam wiedzieć.
- Gdzie jest Luiza? - zapytałam cicho.
- Chcesz jeszcze mnie dobić prawda Brooke? - spytał wyraźnie zmęczony.
- Akurat nie. Wiem, że się pokłóciliście. Ale to nie jest powód żeby Cię zostawiać - powiedziałam.
- Czyli jednak. Szłaś wtedy za nami. - powiedział tym razem wyraźnie pobudzony.
- Jak bardzo dostanę ochrzan?
- A kim ja niby jestem żeby na Ciebie krzyczeć. A poza tym nie mam powodu.
Jakoś dziwnie mi się tego słuchało. Tom zachowywał się jakby naprawdę było mu źle. Nie był już tak naturalny, krył swoje uczucia za ścianką. Jakby bojąc się, że ta ściana jest za mało wystarczalna, że nagle może pęknąć. Jakby sądził, że to co jest za tą ścianą jest bardzo kruche, i delikatne. Właściwie to możliwe, że jest. Chciałam poznać jego uczucia, to co czuje, mogło nam teraz łatwo ułatwić wszystko.
- Dlaczego wtedy... Powiedziałeś o mnie tyle rzeczy. Miłych i jakże... - niedokończyłam bo mi przerwał.
- Trafnych? Prawdziwych? Tych co Cię opisują całkowicie? - wciął się.
- Tak wiem jaka jestem. I to się zgadza. Ale ja nie jestem najlepsza. I dlaczego to powiedziałeś, mimo tego że byliśmy w stanie pokłóconym?
- Dlatego, że nie ważne, czy będziesz na mnie obrażona na zawsze czy co innego, ale zawsze będę mówił o tobie prawdziwe rzeczy. A i jesteś. Nie wiem czy zauważyłaś ale jesteś wyjątkowa. Ty jesteś inna niż ta cała reszta. Jesteś zupełnie inna niż Carmen. Ona jest taka strasznie wesoła, żywa, a ty jesteś taka spokojna, rozważna. Ale zarazem to ty jesteś najbardziej szaloną i najbardziej nie odpowiedzialną osobą w całym Hogwarcie. Wiesz ile osób się w Tobie w ogóle kocha?
- Tsa, podobno nie wiarygodnie dużo.
- Tak. Jamie to szczęściarz.
- Ja tam bym tak tego nie ujęła, Jamie jest miły i uroczy, ale.. ty jesteś lepszy. Najlepszy. Ty jesteś inny, ty jesteś tajemniczy i jakiś w ogóle lepszy.
- Nie prawda. Jest szczęściarzem. Widzę jak na niego patrzysz Brooke.
- Dlaczego prowokujesz mnie do obrażania się na Ciebie? Przez cały bal czyli bite trzy lub cztery godziny, patrzyłam TYLKO na Ciebie, szukałam Cię, błądziłam w myślach, które były o tobie. Nie o nich tylko o tobie. Nie rozumiesz jeszcze młotku? To Ciebie kocham Tomie Riddle. - powiedziałam i na koniec teatralnie westchnęłam.
Tom patrzył na mnie, zwykłym pustym wzrokiem. Jakbym mu powiedziała coś kompletnie zwyczajnego. Ale się uśmiechał. I to uśmiechał nie uśmiechem z politowaniem tylko takim szczerym, radosnym.
- O wiele lepiej to zabrzmiało jak nie płakałaś i to z mojego powodu
- Może i lepiej, ale wtedy powiedziałam, to co czułam. Nie chciałam żebyś odchodził. Ale zaraz. Ja Ci nie powiedziałam że Cię kocham.
- No wiem. Ale rozróżniam jeszcze słowa księżniczko. To co mówiłaś było takie, takie.. wyjątkowe, naprawdę nie chciałem odchodzić. Byłem po prostu zazdrosny, Chyba coś o tym wiesz co?
- I to sporo - westchnęłam.
- Wiesz, że nie masz o kogo być zazdrosna prawda?
- A..
- Luiza to koleżanka.
- Ale jakoś dziwnie jak ona jest samotna.
- Żal Ci jej?
- Nie, ale po prostu wiem jak się czuje. Tak jak ja przez bite cztery godziny. Jest zazdrosna o Ciebie. Ona też Cię kocha. I to całkiem mocno.
- Ale ja jej nie. Jest naprawdę miła, to ekstra, ale nigdy mi się nie podobała. I nie będzie, mogę Ci to zagwarantować.
- Ale smutno tak jakoś.
- Co przez to chcesz powiedzieć? Że mam po nią podejść i zaprosić do zrobienia kółeczka i wspólnego tańczenia tak?
- Nie przesadzaj. Po prostu zatańcz z nią i szczerze porozmawiaj.
- Dobrze.
- Ale, ale Riddle.
- Tak?
- SZCZERZE - zaakcentowałam z uśmiechem.
- Brooke! - ktoś krzyknął moje imię na co szybkim obrotem głowy spojrzałam w tamtą stronę. To była Pervency, rudzielec, prefekt z Hufflepuff.
- Tak? - zapytałam trochę onieśmielona.
- Bo wiesz, prawie nigdy nie miałyśmy okazji porozmawiać i w ogóle, więc myśle że może byśmy porozmawiały? - powiedziała gładząc swoje włosy.
- Ale w jakim sensie ? -
- A jakim może być ? - zaśmiała się
- No że w jakim celu ta rozmowa? - powiedziałam patrząc na nią.
- No, dobra widzę, że trochę jakby masz ciężki charakter -
- Możliwe -
- Słyszałam, że pokłóciłaś się z Tomem -
- Prawdopodobnie, ale naprawdę jesteś taaaka szybka skoro dopiero po czterech lub pięciu dniach to zauważyłaś -
- Ojeju, może i jestem. Kochasz się w Jamiem?- spojrzała na mnie wzrokiem dość nie miłym przyznam.
- Co?-
- Słyszałaś -
- Nie, nie kocham. -
- To dlaczego przyszłaś z nim na bal? -
- A to na bal trzeba przychodzić z osobą którą się kocha?-
- Chodzi mi o to że miałaś iść z Tomem. A teraz jesteś z Jamie'm- \
- Zaraz, to ty się kochasz w Jamie'm!-
- Oj cśi. No jasne, że tak. On jest taki słodki.
- Zagadaj. -
- Pogięło cię?-
- Nie. On porozmawia. Może coś z tego wyjdzie -
- On jest w tobie zakochany. Nie widzisz, jak na Ciebie patrzy? Nie rozumiem, jak ty to robisz że tyle chłopaków się w tobie kocha. Nawet z nimi nigdy nie rozmawiałaś a oni tylko do Ciebie wzdychają - westchnęła i odeszła.
Czułam, że ona jest zazdrosna, i to bardzo. Ale ja chętnie mogłabym jej oddać Jamie'go. Ops. Chyba to już nie będzie potrzebne. Spojrzałam w ich stronę. Pervency rozmawiała z Jamie'm. On jak zwykle czarujący, ona starająca się nadążyć. W sumie to przynajmniej mięli o czym rozmawiać. Obydwoje Puchoni, obydwoje dobrzy z Transmutacji. No to fajnie. Jak zwykle zostanę sama. Nie ważne, może zaraz przysiądzie się tu Carmen. Albo i nie. Tańczy z Cedriciem. Faaajnie. Tak jak pozostałe dziewczyny, będzie pewnie bawić się do rana. No ja tam nie wiem czy będę miała z kim się do tego rana bawić. Wszyscy są zajęci sobą, nikt pewnie o mnie nawet nie pamięta. Ej, ej, ej. Dlaczego ja się nad sobą użalam. Mogą sobie nie pamiętać. Jakoś przeżyje. Może przeszło by, żebym zatańczyła z Cedrikiem. Ehhh. Nie.. Carmen nie odstąpi go na krok. Niby wszyscy zdawali się być w Sali, ale brakowało mi kogoś, kogoś, kogoś... tak oczywistego, że załamujące że nie mogę sobie przypomnieć kogo. Ta osoba, jest dość denerwująca, ale też intrygująca...
- Cześć. Zatańczysz? - usłyszałam cichy, głos. Tak bardzo znajomy mi głos. Podniosłam lekko głowę ku twarzy osoby. To był Tom. To jego brakowało mi w Sali. Co mam mu teraz odpowiedzieć? On myśli że z nim nie rozmawiam.
- Jasne - powiedziałam i podałam mu rękę. Poczułam takie dziwne, uczucie w środku. Uczucie radości, jakby ktoś dmuchał we mnie balon i ten balon się powiększał. Taki taniec z Tomem to dużo lepsze niż taniec z byle pierwszym chłopakiem. Ponownie czułam na sobie wzrok, większości osób. No może to nie był codzienny widok, bo napewno na codzień nie tańczę sobie z Tomem. Zwłaszcza kiedy jesteśmy w stanie pokłóconym.
Nie chciałam być w stosunku do niego nie miła. Nic w te strony. Tylko chciałam wiedzieć.
- Gdzie jest Luiza? - zapytałam cicho.
- Chcesz jeszcze mnie dobić prawda Brooke? - spytał wyraźnie zmęczony.
- Akurat nie. Wiem, że się pokłóciliście. Ale to nie jest powód żeby Cię zostawiać - powiedziałam.
- Czyli jednak. Szłaś wtedy za nami. - powiedział tym razem wyraźnie pobudzony.
- Jak bardzo dostanę ochrzan?
- A kim ja niby jestem żeby na Ciebie krzyczeć. A poza tym nie mam powodu.
Jakoś dziwnie mi się tego słuchało. Tom zachowywał się jakby naprawdę było mu źle. Nie był już tak naturalny, krył swoje uczucia za ścianką. Jakby bojąc się, że ta ściana jest za mało wystarczalna, że nagle może pęknąć. Jakby sądził, że to co jest za tą ścianą jest bardzo kruche, i delikatne. Właściwie to możliwe, że jest. Chciałam poznać jego uczucia, to co czuje, mogło nam teraz łatwo ułatwić wszystko.
- Dlaczego wtedy... Powiedziałeś o mnie tyle rzeczy. Miłych i jakże... - niedokończyłam bo mi przerwał.
- Trafnych? Prawdziwych? Tych co Cię opisują całkowicie? - wciął się.
- Tak wiem jaka jestem. I to się zgadza. Ale ja nie jestem najlepsza. I dlaczego to powiedziałeś, mimo tego że byliśmy w stanie pokłóconym?
- Dlatego, że nie ważne, czy będziesz na mnie obrażona na zawsze czy co innego, ale zawsze będę mówił o tobie prawdziwe rzeczy. A i jesteś. Nie wiem czy zauważyłaś ale jesteś wyjątkowa. Ty jesteś inna niż ta cała reszta. Jesteś zupełnie inna niż Carmen. Ona jest taka strasznie wesoła, żywa, a ty jesteś taka spokojna, rozważna. Ale zarazem to ty jesteś najbardziej szaloną i najbardziej nie odpowiedzialną osobą w całym Hogwarcie. Wiesz ile osób się w Tobie w ogóle kocha?
- Tsa, podobno nie wiarygodnie dużo.
- Tak. Jamie to szczęściarz.
- Ja tam bym tak tego nie ujęła, Jamie jest miły i uroczy, ale.. ty jesteś lepszy. Najlepszy. Ty jesteś inny, ty jesteś tajemniczy i jakiś w ogóle lepszy.
- Nie prawda. Jest szczęściarzem. Widzę jak na niego patrzysz Brooke.
- Dlaczego prowokujesz mnie do obrażania się na Ciebie? Przez cały bal czyli bite trzy lub cztery godziny, patrzyłam TYLKO na Ciebie, szukałam Cię, błądziłam w myślach, które były o tobie. Nie o nich tylko o tobie. Nie rozumiesz jeszcze młotku? To Ciebie kocham Tomie Riddle. - powiedziałam i na koniec teatralnie westchnęłam.
Tom patrzył na mnie, zwykłym pustym wzrokiem. Jakbym mu powiedziała coś kompletnie zwyczajnego. Ale się uśmiechał. I to uśmiechał nie uśmiechem z politowaniem tylko takim szczerym, radosnym.
- O wiele lepiej to zabrzmiało jak nie płakałaś i to z mojego powodu
- Może i lepiej, ale wtedy powiedziałam, to co czułam. Nie chciałam żebyś odchodził. Ale zaraz. Ja Ci nie powiedziałam że Cię kocham.
- No wiem. Ale rozróżniam jeszcze słowa księżniczko. To co mówiłaś było takie, takie.. wyjątkowe, naprawdę nie chciałem odchodzić. Byłem po prostu zazdrosny, Chyba coś o tym wiesz co?
- I to sporo - westchnęłam.
- Wiesz, że nie masz o kogo być zazdrosna prawda?
- A..
- Luiza to koleżanka.
- Ale jakoś dziwnie jak ona jest samotna.
- Żal Ci jej?
- Nie, ale po prostu wiem jak się czuje. Tak jak ja przez bite cztery godziny. Jest zazdrosna o Ciebie. Ona też Cię kocha. I to całkiem mocno.
- Ale ja jej nie. Jest naprawdę miła, to ekstra, ale nigdy mi się nie podobała. I nie będzie, mogę Ci to zagwarantować.
- Ale smutno tak jakoś.
- Co przez to chcesz powiedzieć? Że mam po nią podejść i zaprosić do zrobienia kółeczka i wspólnego tańczenia tak?
- Nie przesadzaj. Po prostu zatańcz z nią i szczerze porozmawiaj.
- Dobrze.
- Ale, ale Riddle.
- Tak?
- SZCZERZE - zaakcentowałam z uśmiechem.
****
Ta szczera rozmowa dała rezultaty, przez resztę balu wszystko było świetnie, wiedziałam, że Luiza ukrywa to co czuje na prawdę. Było mi jej szkoda, ale to już nie było aż takie ważne. Bal jeszcze trwał co prawda, ale byłam zmęczona i chciałam się położyć. A zresztą Tom już chciał iść a był jednym z pierwszych Ślizgonów który szedł do dormitorium.
- Padam ze zmęczenia.
- Ale fajnie się bawiłaś co Brooke? - uśmiechnął się Tom.
- Może być - zaśmiałam się po czym dodałam - Ale było fajnie. Myślałam że Carmen mnie zabije za taniec z Cedrikiem. A to ona go zaproponowała. Niesamowite.
- Baaardzo - zaakcentował Tom dając mi do zrozumienia że go to nic, a nic nie obchodzi.
- Zabawne, zabawne. Ale ty też się fajnie bawiłeś prawda?
- Bardzo.
- Cieszy mnie to.- uśmiechnęłam się.
Nagle zatrzymałam się i roześmiałam.
- Już jesteśmy w pokoju wspólnym?
- Widzisz? Magia królewno, magia.
- Ależ ty masz poczucie humoru Tom. Imponujące.
- Dziękuję, staram się.
- Nie wychodzi.
- Ahaha - zaśmiał się udawanie Tom po czym złapał mnie pod bok i obkręcił w powietrzu- Zabawna jesteś coś ostatnio panienko Campbell.
- Wiem, wiem, ale puść. Tom mówie serio! TOM! - krzyknęłam
- Bałaś się.
- Ani trochę - odpowiedziałam ze śmiechem.
- Jaaasne -
- No to dobranoc panie Riddle - powiedziałam roześmiana, i podeszłam do niego, po czym pocałowałam delikatnie w policzek.
- Dobranoc Brooke - uśmiechnął się i lekko zarumienił.
Od razu w dormitorium rzuciłam się na łóżko. Tak, ten bal był świetny.
Subskrybuj:
Posty (Atom)