I need your love, I need your time..
W tym rozdziale pewna postać znowu namiesza i troszeczkę zaszkodzi w "związku" Toma i Brooke. A na dodatek w przyjaźni Brooke i Carmen pokarzą się czarne chmury. Hogsmeade, chyba już nigdy, dla Brooke lub dla Toma kojarzyć się będzie z tym co dobre, lub szczęśliwe. Postanowiłam podzielić ten rozdział na dwie lub trzy części, jednak to tylko dlatego żeby zrobić taki nastrój i trochę napięcia tu wkręcić :)
Miłego słuchania + czytania :3
Laura.
Szliśmy wolnym krokiem w końcu nigdzie aż tak bardzo nam się nie śpieszyło. Rozmawialiśmy, śmiejąc się co jakiś czas. Kto by pomyślał że ten rozchichotany chłopak idący z Carmen pod rękę to ten sam Tom Riddle którego każdy znał. Nie był już taki cichy ani osamotniony, w sumie to on nigdy nie był osamotniony. W sensie, każdy chciał go poznać ale on miał ich gdzieś, a teraz przynajmniej każdy może się jarać że ten Tom Riddle zna ich imię, a czasem to nawet imię i nazwisko. Ostatnio często starałam się oglądać nas z różnej strony, ze strony przypadkowego przechodnia. Ten obrazek bardzo cieszył moje myśli. Tom razem z Carmen szli pod rękę i co chwilę chichotali ze wszystkiego co widzieli, a nawet jeszcze nie zdążyliśmy dojść, a Cedric ciągle coś do mnie mówił i miał pretensję że go nie słucham. To wyglądało jak grupka przyjaciół, takich najlepszych. Ale czy nimi byliśmy ? Czy ja wiem.
- O czym tak rozmyślasz Brucz ? - spytała Carmen wyrywając się od Toma i podbiegając do mnie.
- Ja ? O niczym - uśmiechnęłam się
- Doskonale wiesz, że nie da się nie myśleć, bo nawet jeśli próbujesz nie myśleć to myślisz o tym żeby nie myśleć - powiedziała Carmen z miną filozofa.
- Długo nad tym myślałaś ? - spytałam z miną.. moją.
- Pewnie że tak - odrzekła i powróciła do Toma.
Czasami zastanawiałam się czemu Cedric i Carmen ze sobą już nie są przecież do siebie pasują tak idealnie a na dodatek Ced się w niej kocha. Dopiero teraz zobaczyłam że ona jest mu całkowicie obojętna. Jest dla niego jak przyjaciółka, ale nic więcej. Trochę szkoda że nic nie wyszło z ich związku, ale nie można poradzić nic na to, że ludzie stają się coraz bardziej sobie obcy.
- Te Campbell!- krzyknął ktoś idący najwidoczniej z tyłu, obojętnym tonem, a jednak intrygującym.
Odwróciłam się, starając jak to robią na mugolskich filmach wszystkie dziewczyny - wykonując zamaszysty ruch włosami, ale skończyło się to tak, że miałam dobre kilka włosów w buzi, więc poprawiłam je i spojrzałam, na osobę która mnie zawołała. Nie był to nikt inny jak Elizabeth - boże czy ta istota może się odwalić ? - pomyślałam jednak zmusiłam się na coś w rodzaju sztucznego uśmiechu. Dobrze że byłam dobrą aktorką.
- Co ? - syknęłam jadowicie, co najwyraźniej nie szło w parze ze słodziutkim, lecz sztucznym uśmiechem.
- Campbell, zamknij się i daj mi mówić - odpowiedziała z pogardą w głosie, czym spowodowała że i Tom, Cedric i Carmen się odwrócili.
- Mów, bo jakoś nie jestem za staniem tu z TOBĄ i rozmową również z TOBĄ. - odpowiedziałam.
- Dobra, dobra. Nie chcę się z Tobą kłócić - powiedziała nagle zmieniając się z wrednej krowy w przymilną owieczkę z trochę krzywą twarzą. Mówiąc trochę mam na myśli bardzo i to bardzo. - Szczerze mogłybyśmy się nawet zaprzyjaźnić, bo wiesz obydwie jesteśmy bardzo ładne i świetne praktycznie we wszystkim.
Chyba nie tylko ja stałam wpatrzona w nią z dużym szokiem, bo co jak co, ale po niej się tego nie spodziewałam. W ogóle się tego nie spodziewałam. Nawet nie wiedziałam co odpowiedzieć, wiedziałam że tylko Tom nie jest zszokowany i pewnie sobie stoi jak gdyby nic. Przez chwilę nawet miałam ochotę powiedzieć masz rację jednak odzyskałam zdrowy rozsądek.
- Ja...Co?! Myślisz, że jak mi coś powymyślasz to ja od razu zechce się z Tobą przyjaźnić ? Zabawna jesteś. Zresztą mam już Carmen na 1 miejscu razem z Cedrikiem więc przykro mi spróbuj u kogoś "równie ładnego jak ty" bo czuję że ja aż tak brzydka nie jestem - powiedziałam zgodnie z myślami nawet nie czując że będę ją mieć na sumieniu. Pierw mi chce zabrać Toma a teraz jakieś farmazony o przyjaźni. Dobre sobie. W sumie to nie wiem czemu ja w ogóle tak długo zwlekałam z odpowiedzią.
- Hmpf. Zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni - prychnęła
- Grozisz mi ? - powiedziałam ruszając w jej kierunku, a jednak zostając zatrzymana przez Toma, który w ostatniej chwili chwycił mnie za nadgarstek.
- Nie warto - powiedział pół szeptem.
- Masz rację - odpowiedziałam i zaczęłam iść, ignorując Elizabeth purpurową jak zawsze gdy coś ją zdenerwowało a w tym przypadku to chyba Tom. No i może po troszeczku ja, ale to już nie tak ważne.
W ciszy dotarliśmy do Miodowego Królestwa, bo naszła mnie ochota na słodycze. Znajdowało się tam jak zawsze dużo smarkaczy, kręcących się pod nogami. Jedyne co mogło zostać nazwane ciekawym wydarzeniem z tamtąd to chyba to że Cedric śmiał się że jestem wzrostu jednego trzecioklasisty. Ale przywykłam. Myślałam że Carmen też. Ale ona też się śmiała. Ja tylko uśmiechnęłam się bo starałam się reprezentować wysoki poziom swoją osobą, a zwłaszcza kulturalny. Normalnie to w ogóle nie rozmawialiśmy, słychać było tylko gawędzące inne osoby, przechodzące obok, i oczywiście ciche nucenie .Carmen. W Miodowym Królestwie kupiłam tylko z cztery paczki fasolek wszystkich smaków i toffi o barwie miodu. Uwielbiałam te dwa rodzaje słodyczy najbardziej i musiałam ich trochę mieć u siebie w dormiotorium na zapas. Jak już wcześniej ustaliliśmy poszliśmy do Trzech Mioteł.
Zajęliśmy czteroosobowy stolik w kącie tak by nikt nam nie przeszkadzał w rozmowie. Stolik był osadzony w cieniu, co czyniło atmosferę lekko dramatyczną jak i romantyczną gdyż tak często było na mugolskich filmach. Tyle że tam było jeszcze dużo świec i innych różnych badziewi.
- Co podać ? - spytał znudzonym głosem jakiś chłopak.
- Cztery razy piwo kremowe - odpowiedziałam, jednak Tom mi przerwał.
- Ekhm, ja po proszę ognistą whisky - odrzekł
- W sumie ja też - powiedział Cedric co Tom spiorunował wzrokiem.
- Czyli dwa piwa kremowe dla panienek i dwie whisky dla.. was - rzucił ostatnie słowo z pogardą.
- Tak, dokładnie. - powiedział Tom.
Chłopak spojrzał się na mnie uśmiechnął się i poszedł by spełnić zamówienie. Tom jak to Tom tylko na niego spojrzał wzrokiem zmieszanym z pogardą i nienawiścią, i dalej się już nie odzywał. A sytuacja ta pogorszyła się wtedy kiedy chłopak przyniósł zamówienie, wziął krzesło z drugiego stolika i usiadł obok mnie. Zaczął nawijać o tym że jestem ładna i chciałby się ze mną spotkać.Tom na to chrząknął znacząco i złapał mnie za rękę. Chłopca to speszyło i odstawił krzesło na miejsce i wstał.
- Widzę, że chłoptaś zrobił się zazdrosny. Najwyższa pora. - syknął i odszedł.
Po odejściu chłopaka, zrobiło się gorzej niż było. Nikt się nie odzywał słychać było tylko siorbanie Carmen z kufla, poza tym nic. Nagle drzwi wejściowe się otworzyły, może nie z hukiem, ale z głośnym świstnięciem. Był to wysoki i przystojny chłopak. Ach tak to Jamie. Zauważył mnie i wesoło pomachał. Odmachałam mu i szybkim ruchem ręki zachęciłam do tego by usiadł z nami. Jak widać chłopak i tak miał zamiar tu przyjść. Jednak nie był sam. Razem z nim była Luiza.
CDN
Moje lata w Hogwarcie
środa, 26 czerwca 2013
niedziela, 26 maja 2013
Rozdział 20.
Sometimes we need someone who will be with us forever.
Ten rozdział może okazać się całkiem cienki, ale wiedzcie że się staram żeby jakoś dotrwać do 30 rozdziału nie zdradzając co się tam wydarzy. Jako że ustaliłam zgodnie ze sobą, wyszło mi że będzie 32 rozdziały jeśli nieb będzie żadnych niespodzianek. Jak pewnie widzicie zmieniłam wygląd, ale to dlatego że nie umiem wstawić szablonu bo moje techniczne sprawności jak się okazuje nie są takie sprawne. Mam nadzieję, że nie zniechęcicie się po kilku zdaniach. Enjoy!
P.S Nie wiem kiedy następny, pewnie jakoś za tydzień bo ten jest z poślizgiem
P.S.S Jak dodam szablon to zobaczycie bohaterów bo stworzy się osobny dokument z nimi.
Nie wiem jak to jest możliwe ale nic nie pamiętam z tamtego wieczoru, oprócz tego że wróciliśmy dość wcześnie bo profesor Dumbledore nas nakrył a Tom u niego i tak już miał sporo nagrabione, bo bądźmy szczerze tylko ten profesor go nie lubi. Gdy wróciłam moje wścibskie Carmen i Carol od razu się zainteresowały tym jak to było itd. Odpowiedziałam że nie wiem i poszłam spać. No tak mniej więcej wyglądała wersja którą opowiedziała mi Carmen.
- O Brooke wstałaś już ? - spytała przygłupkowatym głosem Carmen czesząc włosy w kitkę.
- Jak widzisz - odrzekłam pocierając oczy by lepiej widzieć.
- Już od rana próbujesz zajść mi za skórę co ? A dziś mamy przecież taki piękny dzień! - krzyknęła uradowana rzucając szczotkę o łóżko Helen która jeszcze spała, przez co ta drgnęła nerwowo więc Carmen musiała po nią iść najciszej jak się dało.
- A co dziś jest takiego specjalnego ? - spytałam zmęczona jej radością.
- Idziemy do Hogsmeade głuptasku - uśmiechnęła się - Ja, ty, Tom i Cedric. Chociaż czy ja wiem czy będzie chciał z Tobą iść po Twoim wczorajszym chamstwie.
- Ale ja tego nie zrobiłam celowo! Mówię Ci to przecież, że sama nie wiem jak to mogło wyjść z moich ust! - krzyknęłam oburzona. Co jak co ale Carmen powinna mi wierzyć, a nie stać po nie mojej stronie
- No dobra nie spinaj się tak, bo Ci jeszcze żyłka wyjdzie - zaśmiała się wskazując mi na czoło.
- Jaka żyłka do cholery ? - zapytałam.
- Już nie ważne - cmoknęła w powietrzu.
Ubrałam się szybko, i razem z Carmen zeszłyśmy na śniadanie. Gdy weszłyśmy do Wielkiej Sali, moje oczy nie uchwyciły przy stole ani Cedrika ani Toma. Gdy rozejrzałam się po stole dla Puchonów zobaczyłam że Cedric siedzi obok jakiś swoich puchońskich kolegów. Widział że się na niego patrzę a nie pomachał tylko odwrócił głowę jakby nic się nie stało i wcale mnie nie zobaczył. Zrobiło mi się wtedy trochę smutno, więc szybko poszłam na miejsce. Toma cały czas nie było. Zobaczyłam że Cedric wstaje, więc szybko wstałam od stołu i trochę podbiegłam do niego i chwyciłam za rąbek szaty.
- Ced, możemy pogadać ? - spytałam z nutką prośby w głosie.
- Nie mamy o czym - odpowiedział stanowczo.
- Ile masz zamiar jeszcze się na mnie gniewać ?
- Zależy, to się jeszcze zobaczy. - odrzekł sucho, bez emocji. Poczułam że mu nie zależy na tym byśmy ponownie się przyjaźnili.
- Cedric, proszę. Dlaczego taki jesteś ? Ja się staram, a ty jesteś obojętny. Dlaczego mi tego nie wybaczysz? To nie jest fajne uczucie, wiem zachowałam się okropnie, ale ja tego nie zrobiłam celowo.
- Brooke, ty nie rozumiesz bo ty nie wiesz co się z Tobą dzieję. Nie widzisz że się zmieniasz. To nie jesteś ta sama ty z którą się zawsze przyjaźniłem. Nie chcę a właściwie nie mogę ci tego wybaczyć bo wybaczyłbym coś obcej osobie.
- Ale ja zawsze taka byłam, Cedric prosze. - powiedziałam prosząco.
- Brooke...
- Ced! Nigdy w życiu nie powiedziałabym Ci czegoś co mogłoby Cię zranić, jak mogłeś tak pomyśleć? Wiem, że mogę się zmieniać nie masz pojęcia co teraz przechodzę.
- Masz tak że podobają Ci się dwie osoby a nie potrafisz wybrać? I co chwila masz jakieś rozterki, albo gdy jesteś blisko rozwiązania to znowu się cofasz o kilka kroków dalej ? - spytał
- Dokładnie.
- To witam w klubie - odrzekł i spojrzał za siebie - Tom idzie, to ja idę bo będzie że jeszcze zarywam.
Już miał odejść. Jednak ja go złapałam za rękę.
- Nie. Cedric masz stać. - rozkazałam
- Co no! - krzyknął po czym się uspokoił. Tom miał przejść wobec tego obojętnie jednak jego szatę też złapałam.
- Podać sobie ręce na zgodę - powiedziałam spokojnie.
- Że co niby ? - zapytali w tym samym czasie.
- Podajcie sobie ręce. Tak ciężko zapamiętać ? - spytałam z wyrzutem w głosie.
- Nic mu nie podam - odrzekł Tom
- Ja tym bardziej - fuknął Cedric.
- Możecie przestać myśleć tylko o sobie i swoich problemach? Możecie postawić się w mojej sytuacji? Obydwoje jesteście dla mnie ważni, a nie mam zamiaru wybierać pomiędzy wami. - powiedziałam z nutką nadziei w głosie.
- No dobra. Robię to tylko dla Ciebie - rzucił Tom.
- NIE. Jeśli macie robić to dla mnie, to dziękuję bardzo, wolę już pomiędzy wami wybrać. A tego nie chce. Robicie to tylko dla siebie.
Stali i na siebie patrzyli. Cedric zawsze był wyższy od Toma więc musiał troszkę opuszczać wzrok. Pamiętam jak byliśmy młodsi, Cedric zawsze zabierał Tomowi rzeczy i kładł je gdzieś wysoko. Na moje nieszczęście mi też tak czasem robił. Ale mnie za to nosił jeszcze na baranach. Ha! A co warto czasem powspominać dobre czasy w 1-2 klasie.
- Więc jak będzie ? - spytałam z nadzieją
- Zgoda - powiedział Cedric
- Masz rację - odrzekł Tom po czym podali sobie rękę.
Byłam szczęśliwa więc rzuciłam się obydwojgu w uścisk. Carmen nam nie pożałowała i szybko rzuciła się Cedricowi w objęcia po czym przypomniawszy sobie że już nie są razem odkleiła się od niego i rzuciła do tyłu jak poparzona.
- To idziemy do tego Hogsmeade ? - spytałam przerywając niezręczną ciszę.
- Pewnie że tak - odrzekł Cedric.
- Więc ruszajmy - uśmiechnęła się Carmen najwyraźniej cały czas przytłoczona tym co się stąło kilka chwil temu.
Ten rozdział może okazać się całkiem cienki, ale wiedzcie że się staram żeby jakoś dotrwać do 30 rozdziału nie zdradzając co się tam wydarzy. Jako że ustaliłam zgodnie ze sobą, wyszło mi że będzie 32 rozdziały jeśli nieb będzie żadnych niespodzianek. Jak pewnie widzicie zmieniłam wygląd, ale to dlatego że nie umiem wstawić szablonu bo moje techniczne sprawności jak się okazuje nie są takie sprawne. Mam nadzieję, że nie zniechęcicie się po kilku zdaniach. Enjoy!
P.S Nie wiem kiedy następny, pewnie jakoś za tydzień bo ten jest z poślizgiem
P.S.S Jak dodam szablon to zobaczycie bohaterów bo stworzy się osobny dokument z nimi.
Nie wiem jak to jest możliwe ale nic nie pamiętam z tamtego wieczoru, oprócz tego że wróciliśmy dość wcześnie bo profesor Dumbledore nas nakrył a Tom u niego i tak już miał sporo nagrabione, bo bądźmy szczerze tylko ten profesor go nie lubi. Gdy wróciłam moje wścibskie Carmen i Carol od razu się zainteresowały tym jak to było itd. Odpowiedziałam że nie wiem i poszłam spać. No tak mniej więcej wyglądała wersja którą opowiedziała mi Carmen.
- O Brooke wstałaś już ? - spytała przygłupkowatym głosem Carmen czesząc włosy w kitkę.
- Jak widzisz - odrzekłam pocierając oczy by lepiej widzieć.
- Już od rana próbujesz zajść mi za skórę co ? A dziś mamy przecież taki piękny dzień! - krzyknęła uradowana rzucając szczotkę o łóżko Helen która jeszcze spała, przez co ta drgnęła nerwowo więc Carmen musiała po nią iść najciszej jak się dało.
- A co dziś jest takiego specjalnego ? - spytałam zmęczona jej radością.
- Idziemy do Hogsmeade głuptasku - uśmiechnęła się - Ja, ty, Tom i Cedric. Chociaż czy ja wiem czy będzie chciał z Tobą iść po Twoim wczorajszym chamstwie.
- Ale ja tego nie zrobiłam celowo! Mówię Ci to przecież, że sama nie wiem jak to mogło wyjść z moich ust! - krzyknęłam oburzona. Co jak co ale Carmen powinna mi wierzyć, a nie stać po nie mojej stronie
- No dobra nie spinaj się tak, bo Ci jeszcze żyłka wyjdzie - zaśmiała się wskazując mi na czoło.
- Jaka żyłka do cholery ? - zapytałam.
- Już nie ważne - cmoknęła w powietrzu.
Ubrałam się szybko, i razem z Carmen zeszłyśmy na śniadanie. Gdy weszłyśmy do Wielkiej Sali, moje oczy nie uchwyciły przy stole ani Cedrika ani Toma. Gdy rozejrzałam się po stole dla Puchonów zobaczyłam że Cedric siedzi obok jakiś swoich puchońskich kolegów. Widział że się na niego patrzę a nie pomachał tylko odwrócił głowę jakby nic się nie stało i wcale mnie nie zobaczył. Zrobiło mi się wtedy trochę smutno, więc szybko poszłam na miejsce. Toma cały czas nie było. Zobaczyłam że Cedric wstaje, więc szybko wstałam od stołu i trochę podbiegłam do niego i chwyciłam za rąbek szaty.
- Ced, możemy pogadać ? - spytałam z nutką prośby w głosie.
- Nie mamy o czym - odpowiedział stanowczo.
- Ile masz zamiar jeszcze się na mnie gniewać ?
- Zależy, to się jeszcze zobaczy. - odrzekł sucho, bez emocji. Poczułam że mu nie zależy na tym byśmy ponownie się przyjaźnili.
- Cedric, proszę. Dlaczego taki jesteś ? Ja się staram, a ty jesteś obojętny. Dlaczego mi tego nie wybaczysz? To nie jest fajne uczucie, wiem zachowałam się okropnie, ale ja tego nie zrobiłam celowo.
- Brooke, ty nie rozumiesz bo ty nie wiesz co się z Tobą dzieję. Nie widzisz że się zmieniasz. To nie jesteś ta sama ty z którą się zawsze przyjaźniłem. Nie chcę a właściwie nie mogę ci tego wybaczyć bo wybaczyłbym coś obcej osobie.
- Ale ja zawsze taka byłam, Cedric prosze. - powiedziałam prosząco.
- Brooke...
- Ced! Nigdy w życiu nie powiedziałabym Ci czegoś co mogłoby Cię zranić, jak mogłeś tak pomyśleć? Wiem, że mogę się zmieniać nie masz pojęcia co teraz przechodzę.
- Masz tak że podobają Ci się dwie osoby a nie potrafisz wybrać? I co chwila masz jakieś rozterki, albo gdy jesteś blisko rozwiązania to znowu się cofasz o kilka kroków dalej ? - spytał
- Dokładnie.
- To witam w klubie - odrzekł i spojrzał za siebie - Tom idzie, to ja idę bo będzie że jeszcze zarywam.
Już miał odejść. Jednak ja go złapałam za rękę.
- Nie. Cedric masz stać. - rozkazałam
- Co no! - krzyknął po czym się uspokoił. Tom miał przejść wobec tego obojętnie jednak jego szatę też złapałam.
- Podać sobie ręce na zgodę - powiedziałam spokojnie.
- Że co niby ? - zapytali w tym samym czasie.
- Podajcie sobie ręce. Tak ciężko zapamiętać ? - spytałam z wyrzutem w głosie.
- Nic mu nie podam - odrzekł Tom
- Ja tym bardziej - fuknął Cedric.
- Możecie przestać myśleć tylko o sobie i swoich problemach? Możecie postawić się w mojej sytuacji? Obydwoje jesteście dla mnie ważni, a nie mam zamiaru wybierać pomiędzy wami. - powiedziałam z nutką nadziei w głosie.
- No dobra. Robię to tylko dla Ciebie - rzucił Tom.
- NIE. Jeśli macie robić to dla mnie, to dziękuję bardzo, wolę już pomiędzy wami wybrać. A tego nie chce. Robicie to tylko dla siebie.
Stali i na siebie patrzyli. Cedric zawsze był wyższy od Toma więc musiał troszkę opuszczać wzrok. Pamiętam jak byliśmy młodsi, Cedric zawsze zabierał Tomowi rzeczy i kładł je gdzieś wysoko. Na moje nieszczęście mi też tak czasem robił. Ale mnie za to nosił jeszcze na baranach. Ha! A co warto czasem powspominać dobre czasy w 1-2 klasie.
- Więc jak będzie ? - spytałam z nadzieją
- Zgoda - powiedział Cedric
- Masz rację - odrzekł Tom po czym podali sobie rękę.
Byłam szczęśliwa więc rzuciłam się obydwojgu w uścisk. Carmen nam nie pożałowała i szybko rzuciła się Cedricowi w objęcia po czym przypomniawszy sobie że już nie są razem odkleiła się od niego i rzuciła do tyłu jak poparzona.
- To idziemy do tego Hogsmeade ? - spytałam przerywając niezręczną ciszę.
- Pewnie że tak - odrzekł Cedric.
- Więc ruszajmy - uśmiechnęła się Carmen najwyraźniej cały czas przytłoczona tym co się stąło kilka chwil temu.
piątek, 3 maja 2013
Rozdział 19 cz.3
Podkładzik taki że szczena opada :D
Tak, więc to będzie moja pierwsza dedykacja ( i więcej chyba nie będzie - mało osób komentuje ;<) dla Izoldy Griffin :) Której komentarze zawsze sprawiają że się szczerze jak głupia do monitora. I każdego kto to czyta ale się wstydzi skomentować ( albo mu się nieee chce ) proszę aby weszli na TEN blog. Bo 1 jest świetny. 2. jest świetny i 3. jest świetny. Ale przechodząc do tego rozdziału to może być trochę nudny, ale potem się wszystko rozkręci. Cierpliwość popłaca !
Laura
P.S Kolejny jakoś w przyszłym tygodniu.
Tom zatrzymał się i spojrzał na mnie swoimi pięknymi szarymi oczami. Czułam jak z nóg robią mi się waciaczki i już miałam zawrócić i powiedzieć że nic się nie stało i może sobie iść. No ale jednak tak się nie stało bo odzyskałam mowę.
- Tom. Ja wiem, że ty nie poszedłeś tam z zakładu - wykrztusiłam.
Chłopak patrzył na mnie ze zdziwieniem po czym się uśmiechnął nie ukrywając zdziwienia.
- Czemu mi nie ufasz Brooke ? - zapytał
- Ja..bo..ja nic o Tobie nie wiem Tom. Jak mogę ufać komuś o kim wiem tyle że ma na imię Tom a na nazwisko Riddle ? Czy ty byś komuś ufał gdybyś wiedział tylko tyle ? - spytałam.
- Nie lubię opowiadać o sobie - odrzekł bez emocji.
- To może zrobisz wyjątek ? - zapytałam z lekkim uśmiechem.
Tom popatrzył na mnie. Ostatnio robił to często. Bardzo często. Troszkę mnie to przerażało. Ale szczerze uwielbiałam patrzeć w jego szare oczy, które przyciągały mnie do niego bardziej niż biegun A do biegunu B.
- No dobrze. Chodź się przejść. - zaproponował.
- No ja n..
- Zaufaj mi Brooke. - powiedział ciepło Riddle i dotknął mojej dłoni.
- Nnno dobrrze - powiedziałam i zmusiłam się na uśmiech.
Szłam obok niego, rozkoszując się tym że ta głupia krowa Elizabeth nas widzi. Stała i patrzyła na nas a jej twarz powolutku stawała się coraz bardziej fioletowa, aż w końcu wybuchła i rzuciła się w stronę swoich koleżanek cały czas pozostając fioletowa na twarzy. Odpowiadało mi to że ta wyjątkowo wredna Puchonka w końcu dostała za swoje.
Gdy patrzyłam na niego przerywał swoje skupienie i uśmiechał się patrząc mi w oczy aż dotąd dokąd się nie odwróciłam w drugą stronę. Potem znowu o czymś intensywnie rozmyślał.
Ciężko było mi stwierdzić dokąd prowadzi mnie czarnowłosy, ale postanowiłam mu zaufać mimo tego co widziałam jakieś dziesięć minut temu. Wyszliśmy z zamku. Tom prowadził mnie na błonia. Co z tego że był Listopad skoro słońce świeciło tak jakby było lato. Rozejrzałam się po okolicy i stwierdziłam że sami tu nie będziemy, bo chyba każdy chce się jeszcze rozkoszować słońcem które może nie długo już na trochę się nie pojawić. Myślałam na samym początku że będziemy siadać, jednak kiedy miałam taki zamiar Tom złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Szliśmy przez chwilkę w milczeniu.
- Brooke opowiedz mi o swojej rodzinie. - powiedział Tom.
- Moja rodzina nie jest ciekawa. - odrzekłam bez zastanowienia.
- Na pewno bardziej niż moja - odpowiedział uśmiechając się promiennie.
- Niech będzie. Mam trzy siostry Kate, Michelle i Lucy, którą miałeś przyjemność poznać na balu. To ta która chciała z Tobą tańczyć. Wiem, dziwna, ale jak się z nią pomieszka dłużej to jest jeszcze bardziej dziwna. No moi rodzice to Mark i Olivia. Często się kłócili gdy byłam dzieckiem, w sumie w dalszym ciągu się kłócą. Wyglądają z pozoru na zakochanych w sobie, jednak w życiu jest inaczej. Nie jest to wysłana różami bajeczka o szczęśliwym zakończeniu, bo żeby było szczęśliwe zakończenie to musi być chociaż szczęśliwy początek. Nie no chwila początek był szczęśliwy. Był wtedy kiedy się poznali. Kiedy jeszcze nie mieli siebie dość, tylko chcieli więcej i więcej. No cóż najwyraźniej chcieli siebie aż za dużo bo teraz żałują swoich czynów z młodości. Można to przecież wytłumaczyć jako że w młodości popełnia się głupstwa prawda Tom? No ale można zwalić to na tamte czasy, choć te wcale nie są lepsze prawda? Czy ty kiedykolwiek byś tak postąpił? Czy chciałbyś więcej i więcej swojej ukochanej zamiast cieszyć się tym co masz? - powiedziałam patrząc w jego szare oczy.
- Wiesz Brooke. Cały czas mi jest ciebie mało. Zwłaszcza że mało o Tobie wiem. Cieszę się z tego co mam, ale mam tego tak mało że nie dziwne jest to że chcę więcej. Ale przecież ja nie chcę zbyt wiele prawda? Bo ja chcę tylko Ciebie. To nie tak wiele. Owszem dla mnie znaczysz bardzo dużo. - powiedział i uśmiechnął się z czułością.
- Wiesz Tom, ja nie chcę.. ja po prostu się boję powiedzieć Ci co czuję w związku do Ciebie. Boję się tego że pewnego dnia po prostu znikniesz na zawsze. Albo co gorsza staniesz się kimś kim nigdy w życiu być nie powinieneś, że zboczysz na złą drogę. - odrzekłam na co w moich oczach zebrały się łzy.
- Nie płacz proszę - powiedział ignorując moją poprzednią wypowiedź.
- Tom obiecaj mi to, że nigdy nie zejdziesz na złą drogę. Nigdy nie wybierzesz tej która nie jest dla Ciebie wskazana. Że nigdy ale to nigdy nie zrobisz czegoś co mogło by zaszkodzić tobie i twojemu bezpieczeństwu. Obiecaj mi to Tom. Obiecaj - powiedziałam twardo nie zwracając uwagi na łzy.
Chłopak nagle jak poparzony puścił moją dłoń i spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem. Nie ukrywał swojego zdziwienia. Patrzył na mnie jakby obawiał się że jego największy sekret nagle został wydany, bałam się że coś mi zrobii. Jednak on uśmiechnął się i znowu wydawał się odprężony.
- Nie mogę Ci tego obiecać. - odrzekł
- Ale dlaczego ? - zapytałam połykając ślinę. Czułam że stąpam po kruchym lodzie.
- Nikt nie jest całkowicie odpowiedzialny za to co robi. Czasami robimy coś, a nie jesteśmy co do tego pewni. Brooke to jest jedyna rzecz której nie mogę ci obiecać. - uśmiechnął się.
- No dobrze - powiedziałam z zakłopotaniem analizując jego słowa.
- Jeśli masz mi to za złe, to mogę Ci to obiecać. Tylko nie wiem czy dotrzymam słowo - powiedział patrząc mi prosto w oczy.
- Wolę żebyś nie obiecywał mi jeśli masz nie dotrzymać. - uśmiechnęłam się lekko.
- Więc właśnie - powiedział i zaczął iść - Co robią teraz Twoje siostry ?
- Jedna Michelle pracuje w Ministerstwie, a Kate ... ona chyba też. No i Lucy to Lucy - powiedziałam z rozbawieniem, na co Tom się uśmiechnął. - Opowiedz mi coś o sobie Tom.
- No to tak : Mam na imię Tom. - powiedział a ja się roześmiałam po czym dodał - Moja matka pochodziła z rodziny blisko ze Sal.. ekhm to znaczy czystokrwistej, ale zrobiła błąd bo poślubiła szl..mugola. Niesamowicie przystojnego jak ludzie powiadali ( przewrócił oczami ). Ale moja matka była brzy.. nie urodziwa więc ta szl.. mój ojciec nie chciał z nią być. Ona uwarzyła eliksir miłości i mu go podała. Potem myślała że on ją kocha. Jednak ta łajz.. on zostawił ją samą ze mną. Ale ta zdr.. kobieta zmarła po chwili gdy mnie urodziła. Wychowywałem się w Sierocińcu. Nikt tego o mnie nie wie. I proszę nie mów tego nikomu.. Nie chce żeby się wydało jaki popełniła błąd i jakim sukin.. okropnym człowiekiem okazał się ten de..człowiek.
Przełknęłam ślinę. Nigdy w życiu nie spodziewałam się tego że Tom może się tak przede mną otworzyć, że może tak przed kimś ogólnie.
- No to teraz już coś wiesz. Przez coś rozumiem bardzo dużo. Ufasz mi ? - zapytał z uśmieszkiem
- Nawet bez tego Ci ufałam - uśmiechnęłam się podstępnie.
- Jakież sprytne zagranie rozegrałaś Campbell - roześmiał się.
- No wiesz, ale jak chcesz możesz mi jeszcze coś opowiedzieć - zaśmiałam się i spojrzałam mu w oczy.
- Nie wiem czy to wiesz Brooke, ale masz takie same oczy jak ja. - powiedział i przypatrzył się głębiej, i głębiej a potem to już chyba zdarzyło się to, że nasze usta dziwnym trafem się spotkały i nie chciały pożegnać. To było takie urocze, takie jak na filmach. Szkoda, że wtedy tam stało więcej osób i zaczęło się pogwizdywanie (chłopcy) i fuknięcia ( dziewczynki ). Ale w tłumie znalazł się też Cedric, który trochę bardzo się wkurzył, ale nic nie powiedział. Było mi go szkoda, ale za bardzo kochałam Toma by teraz myśleć o kimś innym. Mimo wszystko w końcu musieliśmy się odlepić i iść dalej rozmawiając o wszystkim i o niczym. No takie miałam plany, ale Cedric zdenerwował się albo poczuł zazdrosny trochę za bardzo i gdy miałam iść to podszedł do nas i chwycił mnie za rękę.
- Brooke, możemy porozmawiać? - zapytał
- Nie wydaje mi się żeby chodziło Ci tylko o rozmowę - fuknął Tom
- Tom błagam Cię to tylko rozmowa - powiedziałam uśmiechnięta próbując rozwiać atmosferę która spoczywała w powietrzu.
- Już to widzę - mruknął jednak oddalił się kilka stóp dalej.
- Tak ? - spytałam patrząc na przyjaciela.
- Co to mają być za sceny ? - syknął Cedric.
- O co ci chodzi znowu ?! - żąchnęłam się
- No te wasze ciągłe całowania, przytulania i różne takie.
- Że jak !? Przepraszam Cię, ale raz się pocałowaliśmy a ty robisz z tego wielkie halo.
- Przynajmniej przeprosiłaś
- C.. Nie mam Cię za co przepraszać!
- Masz.
- Jeśli masz tak ze mną rozmawiać to weź już sobie idź, bo nie powstrzymam się od zrobienia Ci krzywdy - syknęłam chwytając różdżkę jednak nie pokazywałam jej.
- Jestem wyższy.
- A ja sprytniejsza Puchonku-Sruchonku. Nie masz w sobie nic ze sprytu. Jesteś nikim. - pysknęłam po czym ugryzłam się w język. Nigdy nie byłam taka a już na pewno nie w stosunku do Cedrica.
- Ced ja przeprasza-mm, nie chodziło mi o to. Ja na prawdę Poczekaj chwilę! Cedric no. - krzyknęłam do oddalającej się postaci.
- Chodziło mi właśnie o to - powiedział chłopak i odszedł.
Stałam sama i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Właśnie tak utraciłam najlepszego przyjaciela. Dlaczego ja to powiedziałam?
- Brooke, coś się stało ? - zapytał Tom przejęty.
- Przytul mnie - powiedziałam
- Co?
- Przytul.
Tom zrozumiał i przytulił mnie szczerze. Czułam że idziemy, nie chciałam stawiać oporu więc po prostu wtuliłam się w niego i szłam. Tom kilka metrów dalej, przy jeziorze, z widokiem na zachód słońca. Machnął kilka razy różdżką i pojawił się koc a na nim jedzenie. Było to tak romantyczne, że musiałam uważać by się nie rozpłakać.
- Usiądź. - wskazał na koc. Zrobiłam to o co poprosił.
- Do kolacji wystarczy - oznajmiłam usadzając się na kocyku
- Kto powiedział że idziemy na kolację ? - spytał z rozkosznym uśmiechem.
- Jak to ?
- Bo wiesz, dzisiejszego wieczoru, dziewczyno jesteśmy tylko ja i ty. - szepnął po czym mnie pocałował. Wiedziałam, że tego wieczoru nie zapomnę.
Tak, więc to będzie moja pierwsza dedykacja ( i więcej chyba nie będzie - mało osób komentuje ;<) dla Izoldy Griffin :) Której komentarze zawsze sprawiają że się szczerze jak głupia do monitora. I każdego kto to czyta ale się wstydzi skomentować ( albo mu się nieee chce ) proszę aby weszli na TEN blog. Bo 1 jest świetny. 2. jest świetny i 3. jest świetny. Ale przechodząc do tego rozdziału to może być trochę nudny, ale potem się wszystko rozkręci. Cierpliwość popłaca !
Laura
P.S Kolejny jakoś w przyszłym tygodniu.
Tom zatrzymał się i spojrzał na mnie swoimi pięknymi szarymi oczami. Czułam jak z nóg robią mi się waciaczki i już miałam zawrócić i powiedzieć że nic się nie stało i może sobie iść. No ale jednak tak się nie stało bo odzyskałam mowę.
- Tom. Ja wiem, że ty nie poszedłeś tam z zakładu - wykrztusiłam.
Chłopak patrzył na mnie ze zdziwieniem po czym się uśmiechnął nie ukrywając zdziwienia.
- Czemu mi nie ufasz Brooke ? - zapytał
- Ja..bo..ja nic o Tobie nie wiem Tom. Jak mogę ufać komuś o kim wiem tyle że ma na imię Tom a na nazwisko Riddle ? Czy ty byś komuś ufał gdybyś wiedział tylko tyle ? - spytałam.
- Nie lubię opowiadać o sobie - odrzekł bez emocji.
- To może zrobisz wyjątek ? - zapytałam z lekkim uśmiechem.
Tom popatrzył na mnie. Ostatnio robił to często. Bardzo często. Troszkę mnie to przerażało. Ale szczerze uwielbiałam patrzeć w jego szare oczy, które przyciągały mnie do niego bardziej niż biegun A do biegunu B.
- No dobrze. Chodź się przejść. - zaproponował.
- No ja n..
- Zaufaj mi Brooke. - powiedział ciepło Riddle i dotknął mojej dłoni.
- Nnno dobrrze - powiedziałam i zmusiłam się na uśmiech.
Szłam obok niego, rozkoszując się tym że ta głupia krowa Elizabeth nas widzi. Stała i patrzyła na nas a jej twarz powolutku stawała się coraz bardziej fioletowa, aż w końcu wybuchła i rzuciła się w stronę swoich koleżanek cały czas pozostając fioletowa na twarzy. Odpowiadało mi to że ta wyjątkowo wredna Puchonka w końcu dostała za swoje.
Gdy patrzyłam na niego przerywał swoje skupienie i uśmiechał się patrząc mi w oczy aż dotąd dokąd się nie odwróciłam w drugą stronę. Potem znowu o czymś intensywnie rozmyślał.
Ciężko było mi stwierdzić dokąd prowadzi mnie czarnowłosy, ale postanowiłam mu zaufać mimo tego co widziałam jakieś dziesięć minut temu. Wyszliśmy z zamku. Tom prowadził mnie na błonia. Co z tego że był Listopad skoro słońce świeciło tak jakby było lato. Rozejrzałam się po okolicy i stwierdziłam że sami tu nie będziemy, bo chyba każdy chce się jeszcze rozkoszować słońcem które może nie długo już na trochę się nie pojawić. Myślałam na samym początku że będziemy siadać, jednak kiedy miałam taki zamiar Tom złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Szliśmy przez chwilkę w milczeniu.
- Brooke opowiedz mi o swojej rodzinie. - powiedział Tom.
- Moja rodzina nie jest ciekawa. - odrzekłam bez zastanowienia.
- Na pewno bardziej niż moja - odpowiedział uśmiechając się promiennie.
- Niech będzie. Mam trzy siostry Kate, Michelle i Lucy, którą miałeś przyjemność poznać na balu. To ta która chciała z Tobą tańczyć. Wiem, dziwna, ale jak się z nią pomieszka dłużej to jest jeszcze bardziej dziwna. No moi rodzice to Mark i Olivia. Często się kłócili gdy byłam dzieckiem, w sumie w dalszym ciągu się kłócą. Wyglądają z pozoru na zakochanych w sobie, jednak w życiu jest inaczej. Nie jest to wysłana różami bajeczka o szczęśliwym zakończeniu, bo żeby było szczęśliwe zakończenie to musi być chociaż szczęśliwy początek. Nie no chwila początek był szczęśliwy. Był wtedy kiedy się poznali. Kiedy jeszcze nie mieli siebie dość, tylko chcieli więcej i więcej. No cóż najwyraźniej chcieli siebie aż za dużo bo teraz żałują swoich czynów z młodości. Można to przecież wytłumaczyć jako że w młodości popełnia się głupstwa prawda Tom? No ale można zwalić to na tamte czasy, choć te wcale nie są lepsze prawda? Czy ty kiedykolwiek byś tak postąpił? Czy chciałbyś więcej i więcej swojej ukochanej zamiast cieszyć się tym co masz? - powiedziałam patrząc w jego szare oczy.
- Wiesz Brooke. Cały czas mi jest ciebie mało. Zwłaszcza że mało o Tobie wiem. Cieszę się z tego co mam, ale mam tego tak mało że nie dziwne jest to że chcę więcej. Ale przecież ja nie chcę zbyt wiele prawda? Bo ja chcę tylko Ciebie. To nie tak wiele. Owszem dla mnie znaczysz bardzo dużo. - powiedział i uśmiechnął się z czułością.
- Wiesz Tom, ja nie chcę.. ja po prostu się boję powiedzieć Ci co czuję w związku do Ciebie. Boję się tego że pewnego dnia po prostu znikniesz na zawsze. Albo co gorsza staniesz się kimś kim nigdy w życiu być nie powinieneś, że zboczysz na złą drogę. - odrzekłam na co w moich oczach zebrały się łzy.
- Nie płacz proszę - powiedział ignorując moją poprzednią wypowiedź.
- Tom obiecaj mi to, że nigdy nie zejdziesz na złą drogę. Nigdy nie wybierzesz tej która nie jest dla Ciebie wskazana. Że nigdy ale to nigdy nie zrobisz czegoś co mogło by zaszkodzić tobie i twojemu bezpieczeństwu. Obiecaj mi to Tom. Obiecaj - powiedziałam twardo nie zwracając uwagi na łzy.
Chłopak nagle jak poparzony puścił moją dłoń i spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem. Nie ukrywał swojego zdziwienia. Patrzył na mnie jakby obawiał się że jego największy sekret nagle został wydany, bałam się że coś mi zrobii. Jednak on uśmiechnął się i znowu wydawał się odprężony.
- Nie mogę Ci tego obiecać. - odrzekł
- Ale dlaczego ? - zapytałam połykając ślinę. Czułam że stąpam po kruchym lodzie.
- Nikt nie jest całkowicie odpowiedzialny za to co robi. Czasami robimy coś, a nie jesteśmy co do tego pewni. Brooke to jest jedyna rzecz której nie mogę ci obiecać. - uśmiechnął się.
- No dobrze - powiedziałam z zakłopotaniem analizując jego słowa.
- Jeśli masz mi to za złe, to mogę Ci to obiecać. Tylko nie wiem czy dotrzymam słowo - powiedział patrząc mi prosto w oczy.
- Wolę żebyś nie obiecywał mi jeśli masz nie dotrzymać. - uśmiechnęłam się lekko.
- Więc właśnie - powiedział i zaczął iść - Co robią teraz Twoje siostry ?
- Jedna Michelle pracuje w Ministerstwie, a Kate ... ona chyba też. No i Lucy to Lucy - powiedziałam z rozbawieniem, na co Tom się uśmiechnął. - Opowiedz mi coś o sobie Tom.
- No to tak : Mam na imię Tom. - powiedział a ja się roześmiałam po czym dodał - Moja matka pochodziła z rodziny blisko ze Sal.. ekhm to znaczy czystokrwistej, ale zrobiła błąd bo poślubiła szl..mugola. Niesamowicie przystojnego jak ludzie powiadali ( przewrócił oczami ). Ale moja matka była brzy.. nie urodziwa więc ta szl.. mój ojciec nie chciał z nią być. Ona uwarzyła eliksir miłości i mu go podała. Potem myślała że on ją kocha. Jednak ta łajz.. on zostawił ją samą ze mną. Ale ta zdr.. kobieta zmarła po chwili gdy mnie urodziła. Wychowywałem się w Sierocińcu. Nikt tego o mnie nie wie. I proszę nie mów tego nikomu.. Nie chce żeby się wydało jaki popełniła błąd i jakim sukin.. okropnym człowiekiem okazał się ten de..człowiek.
Przełknęłam ślinę. Nigdy w życiu nie spodziewałam się tego że Tom może się tak przede mną otworzyć, że może tak przed kimś ogólnie.
- No to teraz już coś wiesz. Przez coś rozumiem bardzo dużo. Ufasz mi ? - zapytał z uśmieszkiem
- Nawet bez tego Ci ufałam - uśmiechnęłam się podstępnie.
- Jakież sprytne zagranie rozegrałaś Campbell - roześmiał się.
- No wiesz, ale jak chcesz możesz mi jeszcze coś opowiedzieć - zaśmiałam się i spojrzałam mu w oczy.
- Nie wiem czy to wiesz Brooke, ale masz takie same oczy jak ja. - powiedział i przypatrzył się głębiej, i głębiej a potem to już chyba zdarzyło się to, że nasze usta dziwnym trafem się spotkały i nie chciały pożegnać. To było takie urocze, takie jak na filmach. Szkoda, że wtedy tam stało więcej osób i zaczęło się pogwizdywanie (chłopcy) i fuknięcia ( dziewczynki ). Ale w tłumie znalazł się też Cedric, który trochę bardzo się wkurzył, ale nic nie powiedział. Było mi go szkoda, ale za bardzo kochałam Toma by teraz myśleć o kimś innym. Mimo wszystko w końcu musieliśmy się odlepić i iść dalej rozmawiając o wszystkim i o niczym. No takie miałam plany, ale Cedric zdenerwował się albo poczuł zazdrosny trochę za bardzo i gdy miałam iść to podszedł do nas i chwycił mnie za rękę.
- Brooke, możemy porozmawiać? - zapytał
- Nie wydaje mi się żeby chodziło Ci tylko o rozmowę - fuknął Tom
- Tom błagam Cię to tylko rozmowa - powiedziałam uśmiechnięta próbując rozwiać atmosferę która spoczywała w powietrzu.
- Już to widzę - mruknął jednak oddalił się kilka stóp dalej.
- Tak ? - spytałam patrząc na przyjaciela.
- Co to mają być za sceny ? - syknął Cedric.
- O co ci chodzi znowu ?! - żąchnęłam się
- No te wasze ciągłe całowania, przytulania i różne takie.
- Że jak !? Przepraszam Cię, ale raz się pocałowaliśmy a ty robisz z tego wielkie halo.
- Przynajmniej przeprosiłaś
- C.. Nie mam Cię za co przepraszać!
- Masz.
- Jeśli masz tak ze mną rozmawiać to weź już sobie idź, bo nie powstrzymam się od zrobienia Ci krzywdy - syknęłam chwytając różdżkę jednak nie pokazywałam jej.
- Jestem wyższy.
- A ja sprytniejsza Puchonku-Sruchonku. Nie masz w sobie nic ze sprytu. Jesteś nikim. - pysknęłam po czym ugryzłam się w język. Nigdy nie byłam taka a już na pewno nie w stosunku do Cedrica.
- Ced ja przeprasza-mm, nie chodziło mi o to. Ja na prawdę Poczekaj chwilę! Cedric no. - krzyknęłam do oddalającej się postaci.
- Chodziło mi właśnie o to - powiedział chłopak i odszedł.
Stałam sama i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Właśnie tak utraciłam najlepszego przyjaciela. Dlaczego ja to powiedziałam?
- Brooke, coś się stało ? - zapytał Tom przejęty.
- Przytul mnie - powiedziałam
- Co?
- Przytul.
Tom zrozumiał i przytulił mnie szczerze. Czułam że idziemy, nie chciałam stawiać oporu więc po prostu wtuliłam się w niego i szłam. Tom kilka metrów dalej, przy jeziorze, z widokiem na zachód słońca. Machnął kilka razy różdżką i pojawił się koc a na nim jedzenie. Było to tak romantyczne, że musiałam uważać by się nie rozpłakać.
- Usiądź. - wskazał na koc. Zrobiłam to o co poprosił.
- Do kolacji wystarczy - oznajmiłam usadzając się na kocyku
- Kto powiedział że idziemy na kolację ? - spytał z rozkosznym uśmiechem.
- Jak to ?
- Bo wiesz, dzisiejszego wieczoru, dziewczyno jesteśmy tylko ja i ty. - szepnął po czym mnie pocałował. Wiedziałam, że tego wieczoru nie zapomnę.
sobota, 27 kwietnia 2013
Rozdział 19 cz.2
Może nie adekwatny do sytuacji, choć trochę jednak jest w sumie ;3
No więc, wiem że rozdział słaby, ale tylko tyle udało mi się wykrztusić. Kolejny będzie może jakoś w Sobotę albo wcześniej. A no i będzie jeszcze 1 część tego rozdziału potem będzie już dwudziesty. Będę to ciągnęła jakoś do rozdziału 40 albo dłużej. No o ile będę miała wenę i starczy czasu. Do wakacji muszę napisać conajmniej rozdział 30 któryś, bo będzie mi ciężko na wakacjach gdyż wyjeżdżam z przyjaciółką nad morze do jej babci i nie wiem czy jest tam internet.. a nawet jesli jest to małe prawdopodobieństwo korzystania. Tak czy siak potem powstanie inne opowiadanie. O ludzikach z Hogwartu - kompletnie nie kanoniczne postacie ( główne w każdym razie ). A i jakoś niedługo podrzucę wam moje dwa nowe blogi. Jeden o szansie jaka trafia się bardzo rzadko i problemach dziewczyny, a drugi o dojrzewaniu. Tak tak kreatywna ja ;) Enjoy ! :)
EDIT : Oto adres mojego ( tak naprawdę pań Severine C., Cecile H oraz Audrey G.) tzw "poradnika".http://niechzyjadziewczynyy.blogspot.com/ Enjoy x2 :D
Starałam się nie zbaczać z jego szlaku choć było to trudne. Iść za nim i jeszcze pozostać w tłumie. Początkowo Carmen nie chciała odpuścić i złapała mnie przed dormitorium. Jednak moje stanowcze nie ją cofnęło. No może nie do końca ale jednak do Pokoju Wspólnego gdzie usiadła z Agnes jakąś tam jej daleką krewną. Nie lubiłam jej a ona mnie i czasem (tzn. bardzo często) nabijałam się z jej przygłupkowatego afro. Może i to nie było kulturalne, ale ona nabijała się z mojego wzrostu, bo ona ma 181 cm wzrostu co czyniło ją wyższą ode mnie więc nasze kłótnie dość zabawnie wyglądały. I mówiła do mnie "bachor" więc nie widzę powodu dla którego miałabym się teraz tego wstydzić.
Ale zaraz. Riddle, to na nim muszę się teraz skupić a nie na jakiś debilkach z siódmej klasy. Oby nie zdała OWUTEMów!. Ach ja i te moje złe myśli. No w każdym razie Tom szedł i szedł i szedł gdy nagle skręcił do łazienki..damskiej. Ostrożnie weszłam za nim nie starając się narobić żadnego hałasu. No i się udało. Weszłam za nim skrywając się za ścianami, wiedząc że nie długo mi już nie wystarczą by się uchronić. Patrzyłam jak Tom podchodzi do umywalek i nagle.. chcąc zobaczyć więcej (Przeklęty wzrost!) podeszłam o kilka stóp do przodu i nie zauważyłam odłamka leżącego na podłodze. No i jak można się domyślić potknęłam się i runęłam w długą.
Tom zauważył to, zaśmiał się jednak widząc mój wzrok spoważniał i podszedł, pomagając mi wstać.
- No to wpadłaś podglądaczko - zaśmiał się.
- Nie podglądałam Cię. - rzuciłam oschle.
- No pewnie. - odrzekł.
Po kilku sekundach milczenia spytałam go powoli dobierając słowa.
- Tom co ty chciałeś zrobić z tymi umywalkami? - spytałam. I dopiero teraz zauważyłam jak głupio zabrzmiało to pytanie.
- Nic. Umyć ręce - powiedział.
- Ale dlaczego akurat w DAMSKIEJ łazience?
- Bo wiedziałem że do męskiej za mną nie wejdziesz - odrzekł z uśmiechem.
- Ta, przezabawne..Chwila ty mnie widziałeś?
- Tak. Jakoś tak wiedziałem że za mną idziesz kiedy Philip Cię zawołał - zaśmiał się.
Postarałam się moją pamięcią przybliżyć tego zdarzenia. Ach tak!:
Szłam za Tomem w niesamowitym skupieniu, pozostając nie zauważoną.
- Cześć Brooke! Gdzie tak idziesz? - krzyknął Philip
- ĆSIII! Muszę być nie zauważona !
- No pewnie. Ach ty i te Twoje zabawy.
- Ta jasne. No dobra bo mi To.. Mathilde ucieknie
- Mathilde? To dziwadło?
- OCH Musze od niej pożyczyć notatki z Transmutacji!
- Możesz odemnie.
- NIE NIE MOGĘ!
- No dobra już idź.
- O dzięki łaskawco.
-Tak muszę przyznać że zawaliłam. Zaraz to nie ja zawaliłam tylko Philip! - krzyknęłam oburzona patrząc na Toma
- Powiedzmy. No ale czemu za mną szłaś?
- Spytałam pierwsza.
- Okej. Więc założyłem się z Patrickiem że wejdę do damskiej łazienki. Teraz ty - odrzekł.
- Eeee. No bo ja po prostu z ciekawości za Tobą poszłam
- Yhm. - odrzucił i już miał wychodzić kiedy się na niego rzuciłam.
- Tom ! Nie idź no! Nie widzisz że nie mogę iść? Musisz mnie zanieść do Skrzydła Szpitalnego!
- Jasne. - powiedział i wziął mnie na barana.
Szliśmy.. to znaczy on szedł gdy nagle się odezwałam
- Wiesz że zrobiłam to specjalnie prawda?
- Tak wiem - odpowiedział.
- Czyli wiesz, że już nie musisz mnie nieść tak ?
- Tak wiem.
- Więc mnie puść.
- Okej - powiedział i zrzucił mnie na podłogę jak worek kartofli po czym pomógł mi wstać.
- Może delikatniej co ? - mruknęłam pod nosem wstając.
- Nie tam. - odrzekł i poszedł w stronę dormitorium Ślizgonów.
Brooke, ale z Ciebie debilka ! Dobra muszę się szybko ogarnąć i mu powiedzieć co czuje, bez pomocy Carmen tym razem. A co jeśli mnie nie wysłucha po tej scenie z Cedem ? Ojej co ja mam zrobić, ale co jeśli Tom był zazdrosny a tak serio mnie kocha ? Nie tam o czym ja w ogóle myśle. To jest Tom Riddle dziewczyno ogarnij się, on nie kocha nikogo. Nikogo. Muszę być nikim skoro tak.. Nie no muszę się ogarnąć i nie postępować nie ostrożnie bo to może mi tylko zaszkodzić. Ale z drugiej strony jest tu mało ludzi... Nie no ale przecież nie mogę tak sobie podbiec i go pocałować. Pewnie by mnie odepchnął, och no i co teraz. Mogę albo muszę, albo się wstrzymam.
- TOM ! Czekaj chwilę ! - krzyknęłam i zaczęłam biec w jego stronę.
No cóż każdy popełnia błędy.
No więc, wiem że rozdział słaby, ale tylko tyle udało mi się wykrztusić. Kolejny będzie może jakoś w Sobotę albo wcześniej. A no i będzie jeszcze 1 część tego rozdziału potem będzie już dwudziesty. Będę to ciągnęła jakoś do rozdziału 40 albo dłużej. No o ile będę miała wenę i starczy czasu. Do wakacji muszę napisać conajmniej rozdział 30 któryś, bo będzie mi ciężko na wakacjach gdyż wyjeżdżam z przyjaciółką nad morze do jej babci i nie wiem czy jest tam internet.. a nawet jesli jest to małe prawdopodobieństwo korzystania. Tak czy siak potem powstanie inne opowiadanie. O ludzikach z Hogwartu - kompletnie nie kanoniczne postacie ( główne w każdym razie ). A i jakoś niedługo podrzucę wam moje dwa nowe blogi. Jeden o szansie jaka trafia się bardzo rzadko i problemach dziewczyny, a drugi o dojrzewaniu. Tak tak kreatywna ja ;) Enjoy ! :)
EDIT : Oto adres mojego ( tak naprawdę pań Severine C., Cecile H oraz Audrey G.) tzw "poradnika".http://niechzyjadziewczynyy.blogspot.com/ Enjoy x2 :D
Starałam się nie zbaczać z jego szlaku choć było to trudne. Iść za nim i jeszcze pozostać w tłumie. Początkowo Carmen nie chciała odpuścić i złapała mnie przed dormitorium. Jednak moje stanowcze nie ją cofnęło. No może nie do końca ale jednak do Pokoju Wspólnego gdzie usiadła z Agnes jakąś tam jej daleką krewną. Nie lubiłam jej a ona mnie i czasem (tzn. bardzo często) nabijałam się z jej przygłupkowatego afro. Może i to nie było kulturalne, ale ona nabijała się z mojego wzrostu, bo ona ma 181 cm wzrostu co czyniło ją wyższą ode mnie więc nasze kłótnie dość zabawnie wyglądały. I mówiła do mnie "bachor" więc nie widzę powodu dla którego miałabym się teraz tego wstydzić.
Ale zaraz. Riddle, to na nim muszę się teraz skupić a nie na jakiś debilkach z siódmej klasy. Oby nie zdała OWUTEMów!. Ach ja i te moje złe myśli. No w każdym razie Tom szedł i szedł i szedł gdy nagle skręcił do łazienki..damskiej. Ostrożnie weszłam za nim nie starając się narobić żadnego hałasu. No i się udało. Weszłam za nim skrywając się za ścianami, wiedząc że nie długo mi już nie wystarczą by się uchronić. Patrzyłam jak Tom podchodzi do umywalek i nagle.. chcąc zobaczyć więcej (Przeklęty wzrost!) podeszłam o kilka stóp do przodu i nie zauważyłam odłamka leżącego na podłodze. No i jak można się domyślić potknęłam się i runęłam w długą.
Tom zauważył to, zaśmiał się jednak widząc mój wzrok spoważniał i podszedł, pomagając mi wstać.
- No to wpadłaś podglądaczko - zaśmiał się.
- Nie podglądałam Cię. - rzuciłam oschle.
- No pewnie. - odrzekł.
Po kilku sekundach milczenia spytałam go powoli dobierając słowa.
- Tom co ty chciałeś zrobić z tymi umywalkami? - spytałam. I dopiero teraz zauważyłam jak głupio zabrzmiało to pytanie.
- Nic. Umyć ręce - powiedział.
- Ale dlaczego akurat w DAMSKIEJ łazience?
- Bo wiedziałem że do męskiej za mną nie wejdziesz - odrzekł z uśmiechem.
- Ta, przezabawne..Chwila ty mnie widziałeś?
- Tak. Jakoś tak wiedziałem że za mną idziesz kiedy Philip Cię zawołał - zaśmiał się.
Postarałam się moją pamięcią przybliżyć tego zdarzenia. Ach tak!:
Szłam za Tomem w niesamowitym skupieniu, pozostając nie zauważoną.
- Cześć Brooke! Gdzie tak idziesz? - krzyknął Philip
- ĆSIII! Muszę być nie zauważona !
- No pewnie. Ach ty i te Twoje zabawy.
- Ta jasne. No dobra bo mi To.. Mathilde ucieknie
- Mathilde? To dziwadło?
- OCH Musze od niej pożyczyć notatki z Transmutacji!
- Możesz odemnie.
- NIE NIE MOGĘ!
- No dobra już idź.
- O dzięki łaskawco.
-Tak muszę przyznać że zawaliłam. Zaraz to nie ja zawaliłam tylko Philip! - krzyknęłam oburzona patrząc na Toma
- Powiedzmy. No ale czemu za mną szłaś?
- Spytałam pierwsza.
- Okej. Więc założyłem się z Patrickiem że wejdę do damskiej łazienki. Teraz ty - odrzekł.
- Eeee. No bo ja po prostu z ciekawości za Tobą poszłam
- Yhm. - odrzucił i już miał wychodzić kiedy się na niego rzuciłam.
- Tom ! Nie idź no! Nie widzisz że nie mogę iść? Musisz mnie zanieść do Skrzydła Szpitalnego!
- Jasne. - powiedział i wziął mnie na barana.
Szliśmy.. to znaczy on szedł gdy nagle się odezwałam
- Wiesz że zrobiłam to specjalnie prawda?
- Tak wiem - odpowiedział.
- Czyli wiesz, że już nie musisz mnie nieść tak ?
- Tak wiem.
- Więc mnie puść.
- Okej - powiedział i zrzucił mnie na podłogę jak worek kartofli po czym pomógł mi wstać.
- Może delikatniej co ? - mruknęłam pod nosem wstając.
- Nie tam. - odrzekł i poszedł w stronę dormitorium Ślizgonów.
Brooke, ale z Ciebie debilka ! Dobra muszę się szybko ogarnąć i mu powiedzieć co czuje, bez pomocy Carmen tym razem. A co jeśli mnie nie wysłucha po tej scenie z Cedem ? Ojej co ja mam zrobić, ale co jeśli Tom był zazdrosny a tak serio mnie kocha ? Nie tam o czym ja w ogóle myśle. To jest Tom Riddle dziewczyno ogarnij się, on nie kocha nikogo. Nikogo. Muszę być nikim skoro tak.. Nie no muszę się ogarnąć i nie postępować nie ostrożnie bo to może mi tylko zaszkodzić. Ale z drugiej strony jest tu mało ludzi... Nie no ale przecież nie mogę tak sobie podbiec i go pocałować. Pewnie by mnie odepchnął, och no i co teraz. Mogę albo muszę, albo się wstrzymam.
- TOM ! Czekaj chwilę ! - krzyknęłam i zaczęłam biec w jego stronę.
No cóż każdy popełnia błędy.
piątek, 19 kwietnia 2013
Rozdział 19 cz.1
Super świetny podkład muzyczny :3
Usiadłam na łóżku i patrzyłam przed siebie. Czemu ja właściwie tak wybuchłam? To zrozumiałe że Tom ma prawo do tego żeby się z kimś spotykać i przecież nie musiałam tak na niego z tego powodu naskakiwać. Jestem naprawdę bardzo dziwną osobą. Nie dość że jestem o niego zazdrosna to jeszcze robię mu z tego powodu problemy jakby to ode mnie zależało z kim on ma być. Cóż ta zazdrość robi z człowiekiem. A na dodatek on dobrze o mnie powiedział. Porzuciłam przyjaciół dla swoich własnych problemów. A o Carmen to nie wspomnę. Jeśli Tom zrobił tak jak myślę że zrobił, to Carmen już wie o tym co się zdarzyło w tej klasie. Och dlaczego ja mam teraz tyle problemów. Dlaczego ja a nie np. moja siostra? Tak byłoby lepiej.
- Brooke.. co się stało? - powiedziała nieśmiało Helen patrząc na mnie
- NI.. to znaczy nic mi się nie stało. Siadaj - uśmiechnęłam się słabo.
Helen popatrzyła na mnie z lekkim zakłopotaniem, ale ruszyła w stronę mojego łóżka i usiadła ciężko oddychając jakby bojąc się że mogę zrobić jej krzywdę.
- Co tam u Ciebie ? - zapytałam sztucznym głosem.
- E. Nic.. Ja już właściwie miałam iść... Paa Brooke - wykrztusiła i prawie biegiem wypadła z dormitorium.
Świetnie.
Nagle do dormitorium wpadła Carmen i bez żadnego powstrzymania rzuciła się na swoje łóżko, chyba nawet nie widząc że jestem w pomieszczeniu. Jako że nie wiedziałam czy ona chce mnie teraz widzieć postanowiłam tak sobie po cichutku wyjść z dormitorium. Byłam już tak blisko celu.
- Siadaj - powiedziała Carmen nie podnosząc głowy z łóżka i niedbałym ruchem ręki wskazując łóżko.
Miałam zamiar mruknąć coś w ramach 'nie dzięki śpieszy mi się' , ale mimo wszystko skierowałam się i zasiadłam czekając na to co powie.
- Co zrobiłaś Helen że aż tak szybko wybiegła z dormitorium ? - zapytała z rozbawieniem powoli się podnosząc.
- To ona serio biegła? - zaśmiałam się
- Ta jasne ona biegła. Prędzej to ja wsiądę na miotłę - powiedziała na co się roześmiałam.
- Mimo wszystko wiem, że nie zawołałaś mnie po to żeby plotkować sobie o Helen, prawda? - rzuciłam spuszczając wzrok na buty.
- Dobrze się domyślasz. Słyszałam że ( no nie ! ) całowałaś się z Cedrikiem - mówiła wlepiając we mnie swoje ciemne oczy- To prawda?
Spojrzałam na nią z przerażeniem. Musiałam jakoś zręcznie dobrać słowa żeby nie wyszło nie zręcznie, i gdy już miało wszystko pójść po mojemu to..
- No tak a co? Ty pewnie się całowałaś z Tomem - syknęłam.
- BROOKE ZWARIOWAŁAŚ? - krzyknęła zrywając się gwałtownie z łóżka. - NIGDY W ŻYCIU.
- Nigdy nie mów nigdy - powiedziałam do siebie.
- Słyszę to - odrzekła obojętnie patrząc na ścianę.
- Ta wiem - rzuciłam.
- Dlaczego mi to zrobiłaś ? - zapytała po krótkiej przerwie
- Sama nie wiem, działałam pod wpływem impulsu, ale Carmen ja z nim nie będę. Bo to nie on mi się podoba - odrzekłam bawiąc się kocem.
- Ach tak ? - powiedziała wyraźnie ożywiona - A może powiesz kto Ci się podoba?
- Tom.. - mruknęłam
- Kto, kto? Nie usłyszałam?
- Tom - powiedziałam ciut głośniej.
- Nie słyszę Cię Brooke! Możesz powiedzieć głośniej ? - powiedziała Carmen zachowując powagę jednak widziałam że chce jej się śmiać.
- TOM RIDDLE ! - krzyknęła
- Całym zdaniem proszę ! - odpowiedziała śmiejąc się
- PODOBA MI SIĘ TOM RIDDLE! - krzyknęłam w tym momencie gdy akurat otworzyły się drzwi od naszego dormitorium. A stał w nich.. no jak można się domyślić stał tam Tom. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem po czym spojrzał na Carmen która już właściwie dusiła się ze śmiechu. Cóż za niezręczna sytuacja.
- Tom .. chciałeś coś ? - spytała Carmen dusząc się ze śmiechu.
- Nie po prostu myślałem że ktoś tu jest - mówił Tom patrząc cały czas ze zdziwieniem w moim kierunku.
- No to możesz już iść - fuknęłam cała czerwona. Zupełnie jak burak.
- Już idę. - odpowiedział i wyszedł.
Carmen która dusiła się ze śmiechu nagle spojrzała w moim kierunku.
- O czym myślisz? - zagaiła ocierając łzy ze śmiechu.
- O tym że idę go... się przejść - powiedziałam
- Mogę z Tobą jeśl..
- Nie. - odpowiedziałam i wyszłam.
Wychodząc z dormitorium szybko złapałam różdżkę i poszłam za Tomem, może i to nie było zbytnio rozsądne, ale kto w tym świecie postępuje teraz rozsądnie.
- Siadaj - powiedziała Carmen nie podnosząc głowy z łóżka i niedbałym ruchem ręki wskazując łóżko.
Miałam zamiar mruknąć coś w ramach 'nie dzięki śpieszy mi się' , ale mimo wszystko skierowałam się i zasiadłam czekając na to co powie.
- Co zrobiłaś Helen że aż tak szybko wybiegła z dormitorium ? - zapytała z rozbawieniem powoli się podnosząc.
- To ona serio biegła? - zaśmiałam się
- Ta jasne ona biegła. Prędzej to ja wsiądę na miotłę - powiedziała na co się roześmiałam.
- Mimo wszystko wiem, że nie zawołałaś mnie po to żeby plotkować sobie o Helen, prawda? - rzuciłam spuszczając wzrok na buty.
- Dobrze się domyślasz. Słyszałam że ( no nie ! ) całowałaś się z Cedrikiem - mówiła wlepiając we mnie swoje ciemne oczy- To prawda?
Spojrzałam na nią z przerażeniem. Musiałam jakoś zręcznie dobrać słowa żeby nie wyszło nie zręcznie, i gdy już miało wszystko pójść po mojemu to..
- No tak a co? Ty pewnie się całowałaś z Tomem - syknęłam.
- BROOKE ZWARIOWAŁAŚ? - krzyknęła zrywając się gwałtownie z łóżka. - NIGDY W ŻYCIU.
- Nigdy nie mów nigdy - powiedziałam do siebie.
- Słyszę to - odrzekła obojętnie patrząc na ścianę.
- Ta wiem - rzuciłam.
- Dlaczego mi to zrobiłaś ? - zapytała po krótkiej przerwie
- Sama nie wiem, działałam pod wpływem impulsu, ale Carmen ja z nim nie będę. Bo to nie on mi się podoba - odrzekłam bawiąc się kocem.
- Ach tak ? - powiedziała wyraźnie ożywiona - A może powiesz kto Ci się podoba?
- Tom.. - mruknęłam
- Kto, kto? Nie usłyszałam?
- Tom - powiedziałam ciut głośniej.
- Nie słyszę Cię Brooke! Możesz powiedzieć głośniej ? - powiedziała Carmen zachowując powagę jednak widziałam że chce jej się śmiać.
- TOM RIDDLE ! - krzyknęła
- Całym zdaniem proszę ! - odpowiedziała śmiejąc się
- PODOBA MI SIĘ TOM RIDDLE! - krzyknęłam w tym momencie gdy akurat otworzyły się drzwi od naszego dormitorium. A stał w nich.. no jak można się domyślić stał tam Tom. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem po czym spojrzał na Carmen która już właściwie dusiła się ze śmiechu. Cóż za niezręczna sytuacja.
- Tom .. chciałeś coś ? - spytała Carmen dusząc się ze śmiechu.
- Nie po prostu myślałem że ktoś tu jest - mówił Tom patrząc cały czas ze zdziwieniem w moim kierunku.
- No to możesz już iść - fuknęłam cała czerwona. Zupełnie jak burak.
- Już idę. - odpowiedział i wyszedł.
Carmen która dusiła się ze śmiechu nagle spojrzała w moim kierunku.
- O czym myślisz? - zagaiła ocierając łzy ze śmiechu.
- O tym że idę go... się przejść - powiedziałam
- Mogę z Tobą jeśl..
- Nie. - odpowiedziałam i wyszłam.
Wychodząc z dormitorium szybko złapałam różdżkę i poszłam za Tomem, może i to nie było zbytnio rozsądne, ale kto w tym świecie postępuje teraz rozsądnie.
piątek, 5 kwietnia 2013
Rozdział 18.
Podkład muzyczny
Otworzyłam wreszcie oczy, cały czas były mokre od łez. Spojrzałam na Cedrika, i ujrzałam jego twarz tak bardzo przejmującą się mną. To nie było to samo uczucie co wczoraj, przedwczoraj albo kiedyś. Czułam że jest kimś więcej niż tylko przyjacielem, chociaż skąd mogłam mieć do tego pewność. Od nie dawna mam straszne wahania nastrojów, więc moje uczucia co do niego mogą być tylko chwilowe. A co jeśli Carmen cały czas kocha się w Cedriku tylko on z nią zerwał? Dla mnie. To by było najgorsze co mógł zrobić, nie wybaczyłabym mu tego, dlaczego? Sama już nie wiedziałam. Patrząc na niego w milczeniu przypomniałam sobie o Tomie. O balu i o całej reszcie. Czy ja próbowałam oszukać przeznaczenie? Sama nie wiem. Czy on w ogóle należy do tego całego przeznaczenia? Cedrik odkąd tylko pamiętam troszczył się o mnie, razem ze mną smucił, pocieszał gdy nie mógł się śmiać, a Tom.. on nigdy nie okazywał swych uczuć, a jeśli już to tylko te negatywne. Pamiętam dokładnie jak w skrzydle szpitalnym emocje pokazały jego gorszą stronę, wtedy płakałam, ale wszystko skończyło się szczęśliwie. I potem znowu to samo. Czy to jest jakieś błędne koło? Ile razy mogłam jeszcze tak płakać? I to TYLKO przez jednego Toma Riddle'a.
- Eee - uśmiechnął się Cedrik - Lepiej?
- O wiele - odpowiedziałam jednak bez uśmiechu, po prostu podeszłam do niego i się przytuliłam.- Tak dobrze że jesteś.
- O cudownie - powiedział głos, stojący w przejściu. Nie musiałam się odwrócić żeby wiedzieć kto jest tym głosem - Ile już jesteście razem?
- Skąd wiedziałeś? - spytałam cicho.
- Och Ceduś och jak dobrze że Cię mam. Ten Riddle znowu mnie obraził, och a może o nim zapomnijmy? I o Carmen. Philipie.Carol i reszcie. Co oni nas obchodzą tak? - zadrwił Tom
- SKĄD WIEDZIAŁEŚ? - wykrzyknęłam
- O tym że tu jesteście? Nie sposób się domyślić. Kalkulując wszelkie możliwe opcje, mógłbym iść do obu pokojów wspólnych, jednak spotkałem dwie przemiłe Puchonki które powiedziały gdzie poszliście - powiedział dumny z siebie - A i jedna dodała jeszcze " A Brooke wyglądała jakby naprawdę go kochała, to słodkie ci zakochani".
- Nie powinieneś się w to wtrącać.
- A bo co?
- BO TO TY JESTEŚ TEGO POWODEM! - krzyknęłam i go strzeliłam z plaskacza w ramię. Tom spojrzał na mnie z rozbawieniem.
- Ach biedna Brooke, nie mogę w to uwierzyć, ależ ja jestem okrutny, przepraszam że powiedziałem to co czuję, zupełnie jak ty.
- Ja.. ja .. nie.. NO I BARDZO DOBRZE.
- Świetnie. A nie masz przepraszam macie gołąbeczki nic przeciwko temu że zaproszę kogoś jeszcze do naszego wypadu do Hogsmeade ?
- Stary przesadzasz - rzucił Cedrik patrząc na niego jakby miał go zabić.
- Nie mam zamiaru przesadzać, weźmiemy jeszcze Luizę dobrze?
Przesadził. I to nie pierwszy raz.
- Weź sobie kogo tylko chcesz! Myślisz że to mnie jakoś wzrusza? Możesz sobie z nią robić co tam tylko chcesz, całuj się obściskuj GÓWNO MNIE TO OBCHODZI, zrozumiałe? Całe to co chcesz mi przekazać jest mi obojętne! Jesteś zwykłym palantem który myśli że może sobie robić co chce prawda? PRAWDA RIDDLE? - wykrzyczałam to praktycznie na jednym tchu po czym trochę spokojniej dodałam - Po prostu wszystko skończone. Gdybym miała nawet oszukać przeznaczenie jest to lepsze niż bycie z Tobą. Psujesz wszystko, wszystko co mogło być świetne, wiesz co nie pójdę do Hogsmeade.
- Brooke przestań - powiedział Cedrik
- Zamknij się, jeszcze nie skończyłam. A wiesz co pójdę do tego całego Hogsmeade, tylko po to żeby nie okazać się tchórzem takim jak ty Riddle, po prostu wiesz co.. ja Cię po prostu NIENAWIDZĘ. Odejdź stąd nie chcę Cię więcej widzieć! A co dopiero rozmawiać! NIENAWIDZĘ. A Ciebie Cedrik, bardzo lubię i szanuję, ale nie mogłabym być z kimś kto jest i będzie westchnieniem mojej przyjaciółki. Przepraszam Cię Ced, ale idę. - powiedziałam i wyszłam prosto do dormitorium. Czy naprawdę ja chciałam żeby Tom odchodził? Sama nie wiedziałam działałam pod wpływem emocji. Nie chcę żeby odchodził, wszystko będzie mi go przypominać. Nie chcę tego.
niedziela, 31 marca 2013
Rozdział 17.
Podkład muzyczny
- Eeee. Jasne nie ma problemu.- jąknęłam i zaczęłam kończyć jeść sałatkę.
- Czyli jesteśmy umówieni, a teraz pozwólcie, że podążę za Jamie'm do naszego pokoju wspólnego aby wyjaśnić tę dość nie fajną sytuacje - powiedział Cedrik i uśmiechnął się. Lubiłam gdy się uśmiechał dodawał mi wtedy otuchy, był jak starszy brat, choć nie był starszy, zawsze troszczył się o mnie, przez zawsze rozumiem przed tym jak chodził z Carmen. Potem jakoś przestał ale widać że mu na mnie zależy, zresztą mi na nim też. Nie wiem co bym bez niego zrobiła.
- No to jak Tom. Podoba Ci się Brooke?- przerwała ciszę beztrosko Carmen.
Tom spojrzał na nią wzrokiem, jakby co najmniej spadła z księżyca.
- Eee - jąknął kompletnie nie wiedząc co powiedzieć a nie zdarzało mu się to często.
- Dobra i tak wiem, że tak. - machnęła ręką i spojrzała na mnie - A tobie?
Patrzyłam to na niego to na Carmen, i co miałam teraz zrobić? Powiedzieć Ach tak Tom od początku piątej klasy mi się podobasz? Będziesz ze mną chodzić. Bardzo chciałam tego uniknąć. Nie wiedziałam co mam robić, powiedzieć prawdę czy skłamać oszukując tym samym siebie? Spojrzałam mu w oczy, chciałam zasugerować się tym co w nich jest, tym co czuje gdy na niego patrzę. Ale to nie było to samo uczucie, co jeszcze wczoraj. Wczoraj kiedy patrzyłam w te oczy czułam ciepło, troskę, zrozumienie. A teraz .. obojętność.
- Nie - powiedziałam i spuściłam wzrok.
- Jak to nie? - Carmen wyraźnie to zszokowało.
- Ona też mi się nie podoba - powiedział Tom, ale to nie było udawane, to było szczere stwierdzenie.
- Aha.. no niezręcznie się teraz zrobiło - powiedziała i zrobiła dziwny wyraz twarzy.
- Nie skądże - odpowiedział Tom - Nic się nie zmieniło.
Wstałam, a właściwie zerwałam się od stołu szybciej niż szybko i poszłam nie zważając na jej komentarze i pozostawiłam ich samych. Od razu gdy wyszłam łzy pokapały mi po policzku, na moje szczęście nie było nikogo ani w przy wejściu, ani nigdzie. Siadłam na schodach, nie chciałam żeby ktokolwiek mnie zobaczył. Gdy już myślałam, że gorzej być nie może, akurat przechodził Cedrik uśmiechnięty i wyraźnie zadowolony z siebie, gdy mnie zobaczył ucieszył się.
- Brooke! - krzyknął i ruszył w moją stronę - Jak dobrze Cię widzieć, Jamie powied.. Brooke co się dzieje...Proszę nie płacz Brooke.
Usiadł obok mnie i przytulił. Położyłam mu głowę na ramieniu i płakałam. Na nic były jego próby uciszenia mnie, i uspokojenia, nie mogłam przestać. Pierwszy raz czułam się tak głupio, i zarazem tak bezpiecznie. Wiedziałam że gdyby teraz ktoś nas zobaczył było by to jednoznaczne, ale to już było mi obojętne. Nagle usłyszałam tupot stóp. Przed nami stały teraz dwie trzecioklasistki.
- OMFG! PATRZ NO! ZAKOCHANI - krzyknęła jedna z nich, Puchonka
- NO I TO JESZCZE CED! A TO JEST BROOKE TA ŚLIZGONKA! - krzyknęła jedna do drugiej, zachichotały i w dalszym ciągu chichotajac patrzyły na nas czekając na dalszy ruch.
- Choć Brooke. Proszę wstań - powiedział i pociągnął mnie za rękę.
Weszliśmy do jakiejś pustej klasy, więc prawdopodobieństwo tego że przyszłyby tu jakieś małe wścibskie dzieci była mało prawdopodobna.
- Co się właściwie stało? - zapytał zmęczonym głosem.
- Proszę.. Cedrik, chociaż ty - chlipnęłam.
- Tom coś zrobił? - spytał patrząc na mnie ze współczuciem.
Przytaknęłam głową i znów zaczęłam płakać. Przyuważyłam, że często wyrażam swoje uczucia w formie płaczu. Poczułam jak Cedrik podszedł do mnie i mnie przytulił, a jako że był sporo wyższy schylił się i szepnął.
- A powiedzieć ci sekret?
- Jaki - wykrztusiłam przez płacz.
- Ja i Carmen nie jesteśmy już razem. Udajemy - powiedział patrząc na mnie.
- Jak to dlaczego? - powiedziałam i spojrzałam mu w oczy.
- Może to nie będzie dla Ciebie zaskoczeniem, ale Brooke.. podobasz mi się. I wiem, że ja Ci też nie jestem obojętny. - szepnął po czym pocałował mnie. Poczułam przyjemność. Jakby to była nagroda za te moje łzy, nie chciałam przestawać.
- Eeee. Jasne nie ma problemu.- jąknęłam i zaczęłam kończyć jeść sałatkę.
- Czyli jesteśmy umówieni, a teraz pozwólcie, że podążę za Jamie'm do naszego pokoju wspólnego aby wyjaśnić tę dość nie fajną sytuacje - powiedział Cedrik i uśmiechnął się. Lubiłam gdy się uśmiechał dodawał mi wtedy otuchy, był jak starszy brat, choć nie był starszy, zawsze troszczył się o mnie, przez zawsze rozumiem przed tym jak chodził z Carmen. Potem jakoś przestał ale widać że mu na mnie zależy, zresztą mi na nim też. Nie wiem co bym bez niego zrobiła.
- No to jak Tom. Podoba Ci się Brooke?- przerwała ciszę beztrosko Carmen.
Tom spojrzał na nią wzrokiem, jakby co najmniej spadła z księżyca.
- Eee - jąknął kompletnie nie wiedząc co powiedzieć a nie zdarzało mu się to często.
- Dobra i tak wiem, że tak. - machnęła ręką i spojrzała na mnie - A tobie?
Patrzyłam to na niego to na Carmen, i co miałam teraz zrobić? Powiedzieć Ach tak Tom od początku piątej klasy mi się podobasz? Będziesz ze mną chodzić. Bardzo chciałam tego uniknąć. Nie wiedziałam co mam robić, powiedzieć prawdę czy skłamać oszukując tym samym siebie? Spojrzałam mu w oczy, chciałam zasugerować się tym co w nich jest, tym co czuje gdy na niego patrzę. Ale to nie było to samo uczucie, co jeszcze wczoraj. Wczoraj kiedy patrzyłam w te oczy czułam ciepło, troskę, zrozumienie. A teraz .. obojętność.
- Nie - powiedziałam i spuściłam wzrok.
- Jak to nie? - Carmen wyraźnie to zszokowało.
- Ona też mi się nie podoba - powiedział Tom, ale to nie było udawane, to było szczere stwierdzenie.
- Aha.. no niezręcznie się teraz zrobiło - powiedziała i zrobiła dziwny wyraz twarzy.
- Nie skądże - odpowiedział Tom - Nic się nie zmieniło.
Wstałam, a właściwie zerwałam się od stołu szybciej niż szybko i poszłam nie zważając na jej komentarze i pozostawiłam ich samych. Od razu gdy wyszłam łzy pokapały mi po policzku, na moje szczęście nie było nikogo ani w przy wejściu, ani nigdzie. Siadłam na schodach, nie chciałam żeby ktokolwiek mnie zobaczył. Gdy już myślałam, że gorzej być nie może, akurat przechodził Cedrik uśmiechnięty i wyraźnie zadowolony z siebie, gdy mnie zobaczył ucieszył się.
- Brooke! - krzyknął i ruszył w moją stronę - Jak dobrze Cię widzieć, Jamie powied.. Brooke co się dzieje...Proszę nie płacz Brooke.
Usiadł obok mnie i przytulił. Położyłam mu głowę na ramieniu i płakałam. Na nic były jego próby uciszenia mnie, i uspokojenia, nie mogłam przestać. Pierwszy raz czułam się tak głupio, i zarazem tak bezpiecznie. Wiedziałam że gdyby teraz ktoś nas zobaczył było by to jednoznaczne, ale to już było mi obojętne. Nagle usłyszałam tupot stóp. Przed nami stały teraz dwie trzecioklasistki.
- OMFG! PATRZ NO! ZAKOCHANI - krzyknęła jedna z nich, Puchonka
- NO I TO JESZCZE CED! A TO JEST BROOKE TA ŚLIZGONKA! - krzyknęła jedna do drugiej, zachichotały i w dalszym ciągu chichotajac patrzyły na nas czekając na dalszy ruch.
- Choć Brooke. Proszę wstań - powiedział i pociągnął mnie za rękę.
Weszliśmy do jakiejś pustej klasy, więc prawdopodobieństwo tego że przyszłyby tu jakieś małe wścibskie dzieci była mało prawdopodobna.
- Co się właściwie stało? - zapytał zmęczonym głosem.
- Proszę.. Cedrik, chociaż ty - chlipnęłam.
- Tom coś zrobił? - spytał patrząc na mnie ze współczuciem.
Przytaknęłam głową i znów zaczęłam płakać. Przyuważyłam, że często wyrażam swoje uczucia w formie płaczu. Poczułam jak Cedrik podszedł do mnie i mnie przytulił, a jako że był sporo wyższy schylił się i szepnął.
- A powiedzieć ci sekret?
- Jaki - wykrztusiłam przez płacz.
- Ja i Carmen nie jesteśmy już razem. Udajemy - powiedział patrząc na mnie.
- Jak to dlaczego? - powiedziałam i spojrzałam mu w oczy.
- Może to nie będzie dla Ciebie zaskoczeniem, ale Brooke.. podobasz mi się. I wiem, że ja Ci też nie jestem obojętny. - szepnął po czym pocałował mnie. Poczułam przyjemność. Jakby to była nagroda za te moje łzy, nie chciałam przestawać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)