A tak naprawdę nic nie czułam, oczywiście poza tym, że stałam jakby na palcach bo Tom jest wyższy. Po chwili odsunęłam się od niego, to co przed chwilą zrobił, przyprawiło mnie o mieszane uczucia. Z jednej strony byłam na niego zła, a z drugiej chciałam by ta chwila trwała wiecznie. No cóż, gdyby nie wydarzenia na stołówce i w szpitalu pewnie wybrałabym tą drugą stronę. Jednakże strasznie łatwo mnie zdenerwować, więc zmuszona byłam wybrać opcję numer jeden. Może i mój tryb myślenia jest dość skomplikowany, ale całe szczęście nie muszę się w tym pogłębiać. Popatrzyłam na niego wzrokiem pełnym pogardy, i odsunęłam się tak jak rozmawialiśmy na początku. Spuściłam wzrok w ziemię. Nie chciałam tu dłużej stać w milczeniu. Postanowiłam wrócić do Wielkiej Sali. Chwilę później byłam już na miejscu. Bez żadnych rozglądań się powróciłam na swoje miejsce. Carmen siedziała tak jak wcześniej, tylko że pogrążona w rozmowie z Cedrikiem i... Jamie'm. Ten widok naprawdę był przerażający zwłaszcza, że Cedrik podobno tak bardzo za nim nie przepadał, a teraz sobie tam z nim wesoło gawędził.
Czyli, albo Riddle oszukał mnie, albo Cedrik jego. Możliwe jest też to, że udaje, przy nim miłego. Ale zaraz to jest za bardzo sprytne, a on w końcu jest Puchonem. Nie mam nic do nich, ale nie są tak specjalnie sprytni.
- Co ty taka zamyślona Brooke? - powiedziała widząc moją postać.
- Nie zauważyłaś, że od jakiegoś czasu, jestem.. ciągle.. zamyślona - odpowiedziałam patrząc na nią licząc że zrozumie, że to przez Toma.
- Taak - przytaknęła, podsuwając się w moją stronę szepnęła - Gdzie Tom?
- Sama nie wiem, właściwie to chy.. - przerwałam bo zobaczyłam, że właśnie wchodzi do Wielkiej Sali. Oczywiście nie sam. Tylko z.. właściwie to sam. - Tam.
- Zauważyłam - odpowiedziała - Jak myślisz podejdzie?
- Nie - szepnęłam.
Przez kilka minut nasz wzrok błądził za nim i za tym gdzie podąży. Wydawałoby się, że chce iść do stołu Gryfonów, ale podszedł i usiadł obok Cedrika. Naprzeciwko mnie, na ukos do Carmen.
- Cześć Tom - zagaił - Gdzie byłeś?
- Na korytarzu - powiedział całkiem naturalnym tonem.
- Aha. - odrzekł - Czemu nic nie jesz?
- Nie jestem.. głodny - rzucił świdrując mnie wzrokiem.
- Cedrik nic nie wie prawda? - szepnęłam przysuwając się do niej trochę
- Nie wie, i lepiej jak tak zostanie - odrzuciła dość głośno.
- Panienki nie ładnie tak plotkować - powiedział rozbawiony Cedrik.
- Co ty nie powiesz - odrzuciła Carmen, uśmiechając się serdecznie - To chyba zacznę robić to częściej.
- I tak już robisz to dość często - odrzekł
- Ejejej - spojrzała na niego wzrokiem z politowaniem - Ja wcale nie plotkuje.
- Jasne - rzucił.
- Oj możecie sobie darować? bo trochę jakoś dziwnie się zrobiło - powiedziałam spoglądając na Cedrika.
- Czemu patrzysz na mnie ? To Carmen zaczęła - rzucił ze śmiechem.
- Jas.. - nie dokończyła Carmen bo jej przerwałam.
- O tym własnie mówię. - powiedziałam
- Już dobra, nie będziemy - zaśmiała się dziewczyna.
Chwilę nie przysłuchiwałam się ich rozmowie. Prowadziłam "pojedynek" na spojrzenia z Tomem. Nie odzywaliśmy się ani razu. Podejrzewam, że nawet o nas zapomnieli, że w ogóle tu jesteśmy.
- No, Tom - powiedział Cedrik, sprawiając, że Riddle odwrócił ode mnie wzrok - Jak tam bal?
- Cudownie. Luiza to naprawdę bardzo miła dziewczyna - odrzekł niby zwyczajnym tonem.
- Jak to Luiza? - zdziwił się .
- A to ty nic nie wiesz? - zapytałam głośno, wyprzedzając Toma.- Jaka szkoda, że ON Ci nic nie powiedział
- Nie idziecie razem na bal? - zapytał
- Nie - odpowiedzieliśmy w tym samym czasie.
- I znaleźliście sobie innych partnerów? Tj. Jamie'go i Luizę?
- Tak - odpowiedziałam - I niech tak zostanie.
- Oby - rzucił Tom ponownie świdrując mnie wzrokiem.
- No dobrze, okej, ale tylko zastanawiam się czemu? - zapytał patrząc to na mnie to na niego.
- Oj, przykro mi Ced - odpowiedziałam wstając - Ale lepiej będzie, jak Rid. znaczy się Tom Ci opowie, o swym jakże uroczym zachowaniu.
- Ach tak - rzucił również wstając - Czyli wszystko co trudne jak zwykle 'TOM' tak?
- Oj przestań Riddle - rzuciłam z uśmiechem - Trudniejsze rzeczy już udawało Ci się zrobić, a PRAWDY nie jesteś w stanie powiedzieć? Nie możliwe.
Tom spojrzał na mnie piorunującym wzrokiem i ponownie usiadł.
- Oh masz rację Campbell - odrzekł poprawiając włosy - A więc Cedrik, w szpitalu, gdy królewna się obudziła, temat zszedł na NIEGO. Zaczęliśmy rozmawiać o tym.. i o różnych sprawach. I potem zwyczajnie zaczęliśmy się kłócić. To znaczy właściwie to był tylko monolog. Brooke cały czas płakała.
- Sprawiłeś. że. dziewczyna. płakała? - zapytała z pełnym pogardy wzrokiem Carmen.
- Sama sprawiła - odpowiedział- Jak już zdołała wspomnieć ja mówiłem tylko prawdę.
Zrobiłam już krok do przodu, gdy usłyszałam ostatnie zdanie. Odwróciłam się ponownie i usiadłam spokojnie, kompletnie ignorując Riddle'a. Co nie udawało mi się specjalnie, gdyż zwracał na siebie uwagę, co chwila wtrącając mi się w słowo. Nie mogłam uwierzyć, że to jest ten Tom, który był taki szarmancki. Zresztą cały czas taki był, przy mnie nikogo nie grał. Był po prostu sobą. Swoją gorszą wersją. Nagle profesor Dippet stanął na swoim podwyższeniu i zaklaskał rękami.
- UWAGA! Uczniowie, jak wiecie prefekci nie zostali wybrani na początku roku, gdyż miałem pewne wątpliwości. Teraz już jestem pewien. Niech do opiekunów swoich domów zgłoszą się : Luiza Bromenew, Patrick Omegle, Cedrik Diggory, Pervency Clearmen, April Pick, Shon LaBrie, Tom Riddle oraz Brooke Campbell. Miłego dnia wam życzę - powiedział i wyszedł z wielkiej sali
Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Jestem prefektem. Ale za to jestem prefektem z Riddle'm, panem Muszę-się-podlizywać-by-coś-osiągnąć. Jak widać Carmen, Tom, Jamie i nawet Cedrik, a zresztą wszyscy przy naszym stole zdziwili się z tego wyboru.
- Brooke.. ty jesteś.. - zaczęła Carmen
- Prefektem - dokończyłam uśmiechnięta.
- A ja jestem z.. nią - wskazał Cedrik na wysoką, szczupłą dziewczynę, o śniadej cerze i rudych włosach.
- Dobry wybór - wysyczała Carmen.
- Oj nie bądź zazdrosna - powiedział zatroskany Cedrik - Ona nie ma u mnie szans.
- Też to kiedyś słyszałam - odrzekłam patrząc na Toma.
- Co ty nie powiesz. - mruknął Tom
- Tom pozwól na sekundę. Ewentualnie na kilka - powiedziałam wskazując na korytarz.
- Oczywiście - odrzekł.
Gdy wyszliśmy już na korytarz, zaciągnęłam go w zaciszne miejsce.
- Jako, że teraz. Będziemy.. częściej spędzać ze sobą czas. Proszę nie zachowuj się w sposób okropny- wykrztusiłam.
- Jak sobie życzysz - powiedział.
- A teraz Tom pójdziemy do profesora Slughorna dobrze? - zapytałam
- Oczywiście-
W kilka minut zeszliśmy do komnaty profesora. Tom zapukał swoimi białymi palcami w drewniane drzwi, które po chwili uchyliły się.
- Och dzień dobry Tom, Brooke w czym mogę pomóc? - zapytał
- Profesor Dippet powiedział byśmy.. - zaczęłam
- Ach tak odznaki prefekta, proszę wejdźcie - uchylił drzwi już na dość dużą szerokość i zniknął w głębi pomieszczenia. Stałam nieruchomo czekając, aż Tom wejdzie jednak on wskazał ręką bym weszła.
- Dżentelmen - syknęłam cicho.
- Właśnie, tak - odpowiedział prawie nie słyszalnie.
Chwilę później wrócił Slughorn z dwoma błyszczącymi odznakami. Jedną wręczył Tomowi a drugą mi.
- Gratuluję wam. Prawdę mówiąc nie spodziewałem się, że panienka, panno Campbell zostanie wybrana do bycia prefektem. - powiedział
- Ja również - uśmiechnęłam się
- Usiądźcie, tak dawno was tu nie było. To znaczy Tom czasem tu wpada, ale ty Brooke już od chyba trzeciej klasy tu nie byłaś. - powiedział wskazując fotele. - Jak wasze przygotowania do balu?
- Świetnie. - odpowiedział Tom - Mamy już partnerów.
- Och - jęknął - Obiło mi się o uszy, że idziecie razem czy to prawda?
- Właściwie to już nie - odpowiedziałam.
- Och - spojrzał na nas- Przykro mi. Naprawdę bardzo ładną parę razem tworzycie. Gdy na pierwszej lekcji razem tańczyliście, to bardzo przykładnie to wyglądało. Ale rozumiem, że musiało się coś stać byście zmienili swoje zdanie. Więc z kim idziesz na bal Tom?
- Z Luizą Bromenew z Gryffindor'u - odpowiedział dumnie Tom
- To miła dziewczyna, uważa na lekcjach, dobry wybór. A ty Brooke?- zapytał
- Z Jamie'm Casew z Hufflepuff'u - powiedziałam trochę opuszczając wzrok, czułam się naprawdę głupio bo wiedziałam, że profesor zdziwi się.
- Hmm.. Bardzo roztargniony z niego chłopak, jednakże całkiem dobrze sobie radzi z Eliksirami. - odpowiedział trochę ale jednak zdziwiony - Mimo, że wasi partnerzy są dość dobrzy, cały czas uważam, że powinniście wybrać się na bal razem. Profesor Sprout, jak i ja zresztą myśleliśmy po pierwszej lekcji tańca, że wybierzecie się razem. Naprawdę wasz wybór jest zaskakujący. Szkoda, naprawdę.
Gdy Slughorn zobaczył, że milczymy spoglądając na siebie, kontynuował.
- W każdym razie. Brooke przez te pięć lat się zastanawiałem. Jaka ty będziesz w przyszłości. Młodsza byłaś strasznie roztrzepana, gadatliwa, i nie powiem niezły był z ciebie rozrabiaka. Nie raz pamiętam jak się na Ciebie skarżono. Jednakże jak widać ludzie się zmieniają. Teraz jesteś odpowiedzialną, mądrą osobą. Choć w dalszym ciągu strasznie gadatliwą. Tak profesor McGonagall mi już zdążyła powiedzieć o Twoich rozmówkach z Tomem, na Transmutacji. Ale widać, że przestajesz się wyzbywać nawyków z przyszłości. Trochę szkoda, że już nigdy nie będę miał okazji zobaczyć, Cię takiej młodej, rozgadanej nie przejmującej się konsekwencjami.
- Ale profesorze ja przecież jeszcze zostaje tu dwa lata - powiedziałam wzruszona tym opisem mojej postaci. Jednak nie dawałam po sobie tego poznać. Przywykłam do ukrywania swoich uczuć. Chyba, że przed Tomem, przed nim mogę ciągle płakać.
- Chodzi mi o to Brooke, że dorastacie. Ciągle dochodzą nowi uczniowie, a Ci starsi odchodzą. Prawdopodobne jest to, że już nigdy się ich nie zobaczy. No ale nie ważne. Często też myślałem jak to jest, że ty jesteś w Slytherinie. Ty jesteś sprawiedliwa, szczera, prawa, ale dochodziło do mnie że sprytem nie grzeszysz. I przebiegłością. I częstymi atakami złości. I nie kontrolowaniem swoich emocji. I tym jak często używasz zaklęć na wrogach. O Elizabeth też słyszałem. Dobrze że użyłaś takiego a nie gorszego zaklęcia.- powiedział
- A muszę przyznać, że chodziło mi po głowie dużo gorsze zaklęcie - uśmiechnęłam się.
- Nie przyznawaj się nawet. - pogroził palcem z uśmiechem - W każdym razie.. myślałem ostatnio czy nie chciałabyś dołączyć do Klubu Ślimaka?
- Oczywiście, mogę dołączyć - powiedziałam z uśmiechem.
- Wspaniale - powiedział - Nie będę was już dłużej tu trzymał. Idźcie już.
- Do widzenia profesorze - rzucił Tom przepuszczając mnie w drzwiach.