Szłam, jak zwykle dość załadowanym ludźmi korytarzem, tak jak mi kazano - Prosto do Wielkiej Sali. Zdarzało się czasem, że ktoś mnie na chwilę zatrzymywał i pytał co mi się stało, jednakże odpowiadałam jedynie " Sama nie wiem " i odchodziłam. Do Sali weszłam bez ceremonialnie. W końcu widzieli mnie zaledwie... Zaraz widzieli mnie jakoś... trzy godziny temu. Eh no cóż bywa. Bez szukania, Riddle'a, pognałam ( nie dosłownie, bo po prostu jakby szybciej ) na swoje miejsce obok Carmen. Przywitała mnie z zapchanymi ustami.
- Ofej... Bfooke.. jfus wjestes? To f sume zuper, tfylko o co chobilo Pomowi? - zaczęła mówić, a w sumie usiłowała mówić.
- Proszę, przełknij posiłek - powiedziałam patrząc na nią z odrazą - Jakoś tak mi się nie dobrze zrobiło.
- Oj fobra, fobra - przełknęła i kontynuowała - Co się stało z Tomem? Jakiś taki zły jest
Popatrzyłam się na nią. Po jej wzroku zrozumiałam, że muszę się odwrócić w jego stronę. Można by powiedzieć, że przez chwilę się na mnie patrzył, jednak napotykając mój wzrok odwrócił się i niesamowicie pogrążył w rozmowie z jakimś Ślizgonem. Właściwie to Ślizgonką. A tak bardziej właściwie to Gryfonka. A tak już super właściwie to Luiza. Obmierzyłam ich wzrokiem pełnym pogardy, wstrzymując łzy, odwróciłam się w jej stronę.
- Trochę się jakby posprzeczaliśmy - zagaiłam, wbijając widelec w sałatkę, oraz konsumując jej składniki.
- Trochę? - zapytała z niedowierzeniem.
- Wiesz... po prostu... coś wiedziało, że tak już... - zaczęłam się jąkać. - Tak po prostu miało być Carmen. Już nie idę z nim na bal. Nie wcale nie żałuję. Tak zdążę znaleźć sobie innego partnera. I nie... ma potrzeby byś się o mnie martwiła.
Czarnowłosa popatrzyła na mnie jak co najmniej na jakieś nie wiem medium czy coś.
- E...- wyjąkała - Masz już jakieś propozycje co do nowego partnera?
- A wiesz, że mam? - szepnęłam i kiwnęłam głową na idącego w naszą stronę Jamiego - patrz idzie tu.
- Brooke, ale! - przerwała bo już szłam w jego kierunku.
- O cześć Brooke - zagaił wesoło - Już się lepiej czujesz? Szczerze powiedziawszy wystraszyłaś mnie trochę wtedy. Przyszedłbym do Ciebie wtedy w szpitalu, ale profesor Binns powiedział, że jedna osoba wystarczy. I wiesz dodatkowo Riddle.. to znaczy Tom stwierdził, że nie jestem tam specjalnie potrzebny.
- Wiesz co? Szczerze lepiej by było gdybyś to ty przyszedł wtedy zamiast niego- uśmiechnęłam się promiennie.
- Serio? - zapytał przeczesując palcami swoje śliczne blond włosy, opadające mu delikatnie na czoło. Przyuważyłam też delikatne rumieńce pojawiające się na jego twarzy.
- Bardziej serio chyba nigdy nie mówiłam - odrzekłam
- To miło, naprawdę, ale.. - zatrzymał się i dodał obserwując wzrokiem Toma - Obawiam się, że Twój chłopak, zaraz przyjdzie i coś mi zrobi.
- Hah, zabawne - parsknęłam śmiechem po czym dodałam całkowicie poważnie. - Nie ma prawa. Nawet najmniejszego.
- Ale myślałem, że was łączy jakaś więź. Wiesz bal i te sprawy - odchrząknął.
- Jeżeli cokolwiek między nami było. To się oficjalnie zakończyło. I to z balem też - powiedziałam patrząc w ziemię. Poczułam się trochę dziwnie. Zwierzałam się chłopakowi, którego ledwo znałam.
- Nie pytać o szczegóły? .
- Miło by było.
- Czyli, że poszukujesz partnera na bal? - powiedział wyraźnie pobudzony.
- Teoretycznie tak .
- No dobra czyli...- powiiedział - Brooke chcesz iść ze mną na bal?
Na początku chciałam odpowiedzieć 'tak'. Jednak coś mnie zatrzymało. Między innymi Tom. Poczułam jego wzrok na sobie. Zobaczyłam, zresztą, że czeka tylko na mój ruch, że chcę zobaczyć co wykonam. Myślałam na początku, że zwątpie i odpowiem inaczej, niż bym chciała. Jednak ta scena w szpitalu, dała mi do zrozumienia, co on tak naprawdę o mnie czuje.
- Z przyjemnością - odrzekłam i się uśmiechnęłam. W tym samym momencie, Tom pokręcił głową, walnął teatralnie pięścią o stół i wyszedł z Wielkiej Sali.
Zdziwiło mnie jego zachowanie, więc pożegnałam uściskiem Jamie'go i udałam się za nim. Nie dość, że uważał mnie za idiotkę, to jeszcze, robił sceny przy wszystkich. Skoro chciał wszystko skończyć, to proszę bardzo, niech tylko scen nie robi. Co to za zazdrość i to jeszcze z jego strony. Pff, zachowuje się jak jakieś dziecko.
Przyśpieszyłam kroku, obawiając się, że stracę go z widoku.
- TOM! - krzyknęłam na cały głos po czym nic nie podziałało więc dodałam - RIDDLE ZATRZYMAJ SIĘ W TEJ CHWILI!!!
- Co? - zatrzymał się z łaski swojej.
- Mógłbyś nie robić mi scen, przy całej szkole?
- Nie robię żadnych scen jeśli o tym mowa. Po prostu, źle zareagowałem.
- Co ty nie powiesz.
- Nie bądź sarkastyczna. Nie umiesz.
- Pozwól że sama zdecyduje co umiem a co nie.
- Ja tylko Ci to uświadamiam.
- Super. Co tam u Luizy?
- Świetnie. Czuje się bardzo dobrze. Żebyś widziała jej minę gdy dowiedziała się, że nie idziemy razem na bal. Taka szczęśliwa. A jeszcze bardziej się ucieszyła gdy ja ją poprosiłem o dotrzymanie mi towarzystwa w ten wieczór.
- To ekstra. Ja też mam partnera. Fajny, przystojny, wysoki. I przede wszystkim miły.
- Zauważyłem. Oczarowuje w niesamowicie miły sposób.
- Nie mów tak o nim. Sam lepszy nie jesteś panie Mogę-Mieć-Każdą-W- Tej-Szkole.
- Uwierz, że jestem lepszy. O niebo lepszy.
- Nie wydaje mi się.
- Jak sądzisz. Ten cały Jamie zostawi Cię od razu po balu czy trochę poczeka? Sądze, że od razu. Możemy się trochę podyskutować. Wiem że lubisz.
- Jesteś wredny.
- Przerastasz mnie swoim talentem.
- Okropny
- Wiem
- I bez duszny.
- No cóż bywa. Jeszcze coś?
- Mógłbyś się nie zachowywać jak głupi dzieciak!? Bla, bla bywa bla bla Luiza. A tak naprawdę mówisz to tylko dlatego, że bardzo mnie kochasz i chcesz bym poczuła się zazdrosna. A no i ty jesteś o mnie cholernie zazdrosny. Co źle na ciebie działa bo zachowujesz się jak palant. Wiesz co? Wiesz dlaczego płakałam frajerze?
- Nie mów nigdy tak do mnie. Rozumiesz? - złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie.
- Haha, Riddle uspokój się. Nie robisz na mnie wrażenia. A wracając do tematu.. Płakałam dlatego, że cholernie Cię kocham. I nie chciałam Cię stracić. Nie mogłam pojąć tego co do mnie mówisz, tylko dlatego, że starałam się skupić na tym jak Cię zatrzymać, jak najdłużej. Ta chwila, gdy Cię ujrzałam w szpitalu. Tak to Ciebie się najmniej tam spodziewałam. To mnie tak strasznie bolało. Gdy zobaczyłam Twoją twarz. Nie Carmen, nie Cedrika, nie Jamie'go, tylko Twoją, wtedy miałam ochotę podbiec do Ciebie. Przytulić się i Cię nigdy nie puścić. Myślałam, że chcesz podobnie. No cóż oszukałeś moją wyobraźnie. Bo przyszedłeś tylko po to by się na mnie powyrzywać. A ja głupia myślałam, że mnie kochasz.. Hahaha rozumiesz to Riddle? Kochasz. Przecież ty nie umiesz docenić miłości. Dla Ciebie to tylko głupie słowo, które wystarczy wypowiedzieć, by umilić dzień jakiejś naiwnej idiotce jak ja. Tak Riddle, nazwałam się idiotką zadowolony jesteś? Ta królewna, którą mnie mianowałeś umie się obrazić. Nie wyobrażałeś so... - nagle przerwałam. Zmuszona byłam przerwać.
Tom przyciągnął mnie do siebie, i pocałował. Tak jak nigdy, a to chyba był najwspanialszy moment od niedawna. Nie chciałam, żeby przestawał czułam się tak bezpieczna. Zrozumiałam, że go kocham bardziej od wszystkiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz