Tak mnie korciło, żeby na niego spojrzeć. W końcu moje oczy same podeszły w górę. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak on wygląda. Jego czarne oczy, wlepione we mnie, włosy tego samego odcienia, gładko ułożone. Riddle jest dość wysoki. W każdym razie przy moich 165 centymetrach jest wysoki. Nie skupiając się na reszcie, mój wzrok przeniósł się ponownie na jego oczy. Starałam się odczytać coś z nich, może coś ważnego. Jednak były nieprzeniknione, nie było możliwości, żeby cokolwiek w nich zobaczyć.
Żeby nie było, że Diggory mi się podoba, spojrzałam kątem oka w stronę Carmen i Cedrika. Moja współlokatorka, była wniebowzięta tym, że tańczy z kimś takim jak on.
No cóż, czyli już nie tańczę z Cedrikiem.
Spojrzałam jeszcze raz na Riddle'a. Nie mogłam zrozumieć czemu on się na mnie patrzy, i to nie żeby jakoś normalnie, tylko tak dziwnie. Chciałam mu nawet zadać pytanie na ten temat, ale zabrakło mi odwagi. Odwróciłam od niego wzrok, i zaczęłam nim błądzić po sali. Nawet nie zauważyłam kiedy przyszła Sprout i zaczęła tańczyć z profesorem Slughornem...Tak ten dzień był dziwny, ale jego dalsza część była jeszcze dziwniejsza. Po kilku minutach profesorzy zakończyli ten taniec.
- Widzimy się jutro na kolejnej lekcji! - powiedział Slughorn
- Nie zapomnijcie chłopcy o tym, że żeby zaprosić dziewczynę został wam niecały tydzień.- wtrąciła Sprout i rzuciła jeszcze, że możemy się rozejść.
Już miałam zapytać Tom'a o co mu chodzi, ale gdy się odwróciłam jego nie było. Musiał już wyjść, z klasy i pójść do pokoju wspólnego. Chwilę potem podeszła do mnie Carmen, tak samo podekscytowana jak rano.
- Ojej. On jest cudowny. - rzuciła
- To dobrze - powiedziałam wychodząc z klasy.
- I wiesz co?- powiedziała
- Co? -
- Zaprosił mnie już na bal- krzyknęła uradowana.
Zatrzymałam się. No właściwie mogłam się tego spodziewać. Carmen zmienia chłopaków jak rękawiczki.
- Jeszcze dziś rano szalałaś za Tomem, a teraz przerzuciłaś się na Cedrika. To nie logiczne- powiedziałam idąc dalej, udając, że w ogóle się nie przejęłam.
- Może i nie jest, ale za to jakie cudowne. A zresztą jak zobaczyłam jak wam się uroczo rozmawia i jak Tom na Ciebie patrzy.. to zrozumiałam, że go nie chcę- powiedziała dumna z siebie.
- Oj przestań. Patrzył na mnie jak na każdego innego-
- Jasne- odpowiedziała. Dobrze wiedziałam, że to był sarkazm.
Weszłyśmy do pokoju wspólnego. Było w nim wiele osób, że ledwo dostrzegłam wolne miejsce. Na moje nieszczęście obok Toma. Miałam wahania, ale stwierdziłam, że nie mam zamiaru stać, więc zajęłam miejsce w fotelu. Nie patrzyłam w jego stronę, starałam się prowadzić rozmowę z Carmen, ale ona powiedziała, że Cedrik jej powiedział, żeby się z nim spotkała. Nie miałam więc wyboru, jak udawać, że kominek jest niesamowicie interesujący. Spojrzałam w jego stronę. Również patrzył w stronę kominka.
- Wiesz...- zaczął- Ja tam nie wiem co w tym kominku widzisz.
- W sumie ja też nie wiem- odpowiedziałam cicho. Przyuważyłam, że się uśmiechnął.
- Więc, patrzysz tam tylko dlatego, by nie patrzeć na mnie tak?- powiedział
- Dlaczego niby miałabym się nie patrzeć w Twoją stronę?- zapytałam poddenerwowana.
- Bo mnie nie lubisz - odpowiedział - Albo się mnie wstydzisz.
- Nie prawda - odpowiedziałam głośno- Właśnie, że Cię lubię.
- Mówisz to tylko dlatego, żeby nie urazić- rzekł- Ale ja Cię przecież nie zmuszam do niczego.
- Nie prawda...- powiedziałam cicho. Było to wypowiedziane takim głosem jakby to była myśl wypowiedziana nie chcący. Tylko czy aby była prawdziwa? Sama nie wiedziałam, jak to ze mną jest. Od rana zaczęłam się dziwnie zachowywać, I to wszystko za sprawą jednego Toma. Nie mogłam skupić się na nauce na SUM- y. Nawet nie mogłam zacząć się uczyć.
Wstałam. Postanowiłam iść już na obiad. Pewnie Cedrik i Carmen tam będą. A ja będę sama. Właściwie... to nie muszę być sama.
- Tom?- powiedziałam cicho
- Tak?-
- Idziesz na obiad?- zapytałam
- Tak- odpowiedział wstając i podążając za mną w stronę Wielkiej Sali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz