środa, 23 stycznia 2013

Rozdział 9.

Może i to było dziwne, ale milczałam. Carmen trajkotała bez ustanku, Cedrik odzywał się równie często, a Tom też był dość aktywny w rozmowie. Ja tylko jadłam i czasem przytakiwałam. Przez moje jedzenie rozumiem bułkę z masłem. Czasem też patrzyłam na Tom'a w obawie, że wspomni coś ze wczorajszego wieczoru. Jednak on nie poruszył tego tematu. Patrzył się na mnie rzadziej niż zwykle i na sekundę przelotnie. Nie było to miłym uczuciem. Pierwszy chyba raz chciałam naprawdę by coś do mnie powiedział, uśmiechnął się, albo chociaż spojrzał, on jednak nie robił nic w tym kierunku.
- Boicie się przed Sumami? - zapytała Carmen.
- Trochę, ale mam czas, żeby się jeszcze nauczyć - powiedział Cedrik z uśmiechem.
- A ty? - wskazała na mnie głową.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, przecież to przez Toma, nie mogłam się nauczyć, zajmował we mnie tyle miejsca, że na naukę już nie starczało. Jak mam skłamać, żeby to przyjęli? Ale zaraz Tom nie uwierzy, on zna już powody mojego braku nauki. Hmm... po prostu powinnam trochę przerobić prawdę.
- Jakoś ostatnio nie mam głowy do nauki - odpowiedziałam nie patrząc w stronę Toma.
- Ale ty i tak masz fajnie - rzucił Cedrik
- Czemu? - odpowiedziałam
- No bo jesteś dobra z Eliksirów i OPCM - powiedział
- Tak, ale jestem lewa z Transmutacji, Historii Magii, Astronomii, Starożytnych Runów, Numerologii - zaczęłam wymieniać
- Nie przesadzaj - powiedziała Carmen - Też chodzę na Starożytne Runy i Numerologię. I wiem, że dobrze Ci idzie. Tak jak z resztą przedmiotów. No dobra może z Transmutacją trochę gorzej, ale to nie ważne. Nie chcesz być aurorem prawda? No właśnie.
Spojrzałam na nią po czym powiedziałam
- Teraz mamy...- nie dokończyłam
- Transmutację - powiedział Tom patrząc na mnie.
- Ach tak - rzuciła Carmen - To lepiej się pośpieszmy.
- Ja mam Historię Magii - powiedział Cedrik
- Faktycznie - rzuciła jakaś Puchonka stojąca za chłopakami - Idziesz już Ced?
Cedrik patrzył to na nią to na Carmen, aż w końcu rzucił:
- Tak idę - rzucił wstając. - Do zobaczenia
- Pa Tom - uśmiechnęła się Puchonka.
- Pa - powiedział Tom patrząc w jej stronę.
Przez chwilę jeszcze stali nad nami, co spowodowało, że powiedziałam coś z zazdrości a mianowicie
- Tom, lepiej już chodźmy na Transmutację, głupio by było się spóźnić, nie sądzisz? - powiedziałam wstając - A no i CEDRIK lepiej się pośpiesz i do zobaczenia na Starożytnych Runach, miło było z Tobą jeść śniadanie. A teraz Tom chodźmy, a no i Carmen ty też.
Wszyscy patrzyli na mnie z zaskoczeniem, a najbardziej to chyba Tom. Gdyby nie to że przerwałam tą ciszę, pewnie by jeszcze tam siedzieli.
- No chodźcie - powiedziałam pomagając Carmen wstać - Tom?
- Idę - rzucił idąc w naszym kierunku.
- Do zobaczenia - powiedziała Carmen w kierunku Cedrika i tej dziewczyny która okazała się mieć na imię Elizabeth. Dziwna, niska, brunetka. Pewnie ona też chce tańczyć z Tomem. Pff, ale jak on powiedział to jest Ślizgonka, więc nie ma co się martwić.
Gdy szliśmy już korytarzem w stronę klasy, wszyscy milczeli. Ja szłam zadowolona ze swego czynu, ale i zarazem zagubiona. Carmen podążała za mną tak jak ja za nią wtedy, gdy szłyśmy na lekcję tańca. A Tom szedł jakby rozważając jakieś słowa, które chce powiedzieć.
- Nie sądziłem, że jesteś, aż tak zazdrosna - powiedział gdy Carmen nas wyprzedziła.
- Wcale nie jestem zazdrosna - zaprzeczyłam
- A więc tak sobie zachowałaś się w Wielkiej Sali tak? - zapytał
- No może, wtedy trochę byłam zazdrosna..- powiedziałam- Ale to było już tak dawno, o patrz zaraz się zacznie transmutacja. Fajnie będzie co nie?
- Czy ty się dobrze czujesz? - zapytała Carmen - Zwykle przed Transmutacją dostajesz odruchów wymiotnych, bólów głowy i w ogóle.
- Bardzo dobrze się czuje. Po prostu lepiej być nie mogło. O patrz mamy z Gryfonami. To chyba pierwszy raz co nie? A nie chyba nie.. Zresztą nie ważne. O to Luiza. Hej! Ja jej nie lubię - to ostatnie zdanie wypowiedziałam szepcząc - No cóż, nie wszystkich muszę lubić, a nie wszyscy muszą lubić mnie. Nie sądzisz Tom?
- Naprawdę coś ci się stało Brooke? - zapytał z troską
- Nie no przestań, co mi się by mogło stać - nagle zadzwonił dzwonek - Ojej przyjaciele chodźmy zająć miejsca.
- Brooke ty siedzisz z Luizą - powiedziała Carmen.
Ja idąca szczęśliwie do klasy, zatrzymałam się i pomyślałam. Nie trwało to długo i nie było chyba kompletne.
- No cóż- rzuciłam - Będę mogła się z nią lepiej poznać nie sądzicie?
- Matko boska - rzuciła Carmen - Nic już na nią nie zadziała.
- Jakoś przeżyjesz - powiedział Tom
- No właśnie, że ty. Bo TY z nią siedzisz - uśmiechnęła się i wkroczyła do klasy.
Tom, jakby się  uśmiechnął. Widać, że sprzyjało mu takie rozwiązanie. Wkroczył do sali i zajął miejsce obok mojego. Ja patrzyłam gdzie podąży Luiza. Stałam oparta o wejście i patrzyłam. Przyuważyłam, że idzie w stronę Toma. W tym momencie dostałam super szybkości i usiadłam na wolnym miejscu obok jego. Luiza widać, że się lekko zdenerwowała, ale to mi tylko sprzyjało. Uśmiechnęłam się do niej promiennie i wskazałam miejsca z tyłu. Poszła na inne, ale mało mnie to obchodziło. Najważniejsze było to, że to JA siedziałam obok Toma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz