Po cichu założyłam szatę codzienną na piżamę - nie widziałam sensu się przebierać, przecież jest noc. Wzięłam różdżkę i niezwykle sprawnie wyszłam z dormitorium. Będąc już w pokoju wspólnym, rozejrzałam się czy nikogo nie ma, nie było.
- Lumos - szepnęłam po czym rozejrzałam się dokładniej. Nikogo nie było.
Usiadłam na fotelu najdalej od kominka, tam było miejsce w którym działy się okropne rzeczy, a już i tak miałam ich dość dużo. To wszystko jego wina. Nie wiedziałam dlaczego, ale trzeba było na kogoś zwalić. Wszystko od tamtego dnia zaczęło się sypać, jeszcze pewnie przez długo nie odezwę się do Carmen, a dziewczyny jutro jak się obudzą będą złowrogo nastawione. Zastanawiało mnie to z kim jutro pogadam na stołówce, lub obok kogo w ogóle usiądę. Nagle usłyszałam kroki w kierunku pokoju. Przestraszyłam się trochę.
- Nox - szepnęłam prawie nie słyszalnie i siedziałam w milczeniu. Myślałam, że jak ten ktoś zobaczy, że jest pusto to sobie pójdzie, ale kroki stawały się coraz wyraźniejsze. Siedziałam nie ruszając się, chciałam wstać, ale usłyszałam głos:
- Spokojnie, to ja -
To był Riddle. Nie mogłam uwierzyć nie dość, że przez niego tu siedzę, to miałam tu siedzieć z NIM? Głupie żarty, od razu mogłam wyjść.
- Lumos - powiedziałam kilka sekund przed nim - Co tu robisz?
- I tak już nie będę spać - powiedział
- I to dlatego tu przyszedłeś? - zapytałam
- Teoretycznie to tak - odpowiedział
- A praktycznie? - zapytałam z podejrzeniem
- Praktycznie.. - zaśmiał się - To też
- Aha, miło - odpowiedziałam podążając wzrokiem, za nim.
- Bardzo - rzucił - Czemu nie śpisz?
- Nie mogłam - odpowiedziałam po krótkiej przerwie
- Dlaczego? - zapytał jak jakieś dziecko
- Prawdopodobnie przez ciebie - spojrzałam na niego i powiedziałam w myślach Mózgu czemu to zrobiłeś!?
- Przeze mnie? - zapytał siadając na fotelu
- Nie no co ty, tak mi się powiedziało i już - rzekłam i spojrzałam w podłogę.
Milczeliśmy, to było naprawdę okropne. Nie lubiłam, gdy kończyły się tematy w rozmowie, postanowiłam iść do dormitorium, jednakże odezwał się:
- O co się pokłóciłaś z Carmen? - zapytał
-E....no wiesz...bo.. my - mówiłam - no... tak jakby... nie ważne
- Skoro nie jest ważne to dlaczego nie rozmawiacie? - mówił nie ugięty.
- No bo... - nie mogłam już kłamać, patrzył na mnie takim wzrokiem. - No bo to przez Ciebie.
- Znowu jest coś przeze mnie? - zapytał z uśmiechem
- Tak znowu. - odpowiedziałam - I to, że nie mogę spać to również Twoja wina!
- Nie krzycz proszę - powiedział głośniej.
- Dobrze - powiedziałam.
- Więc, pokłóciłaś się z Carmen z.. mojego powodu? - zapytał z dziwną miną.
- Właściwie tak - odpowiedziałam - Nie myśl tylko, że Carmen się w Tobie zakochała!
- Wcale tak nie myślałem - odpowiedział
- Serio? - zapytałam, trochę głupio mi się zrobiło
- Tak - odpowiedział, a widząc, że jest mi głupio uśmiechnął się. - Przecież, wiem, że jej się podoba Cedrik
- No w sumie, to nie wiem, co wiesz, a czego nie - powiedziałam cały czas patrząc w podłogę.
- To teraz już mniej więcej wiesz - odpowiedział.
- Co tam u Luizy ? - zapytałam, po czym ugryzłam się w język i dodałam - Zignoruj to!
- Nie widzę takiej potrzeby - powiedział uśmiechając się - Domyślam się, że możesz się trochę źle czuć widząc, jak Gryfon ze Ślizgonem rozmawiają, więc teraz prawda : Luiza jest miła to prawda, ale nie zgodziłem się iść z nią na bal. Tak samo zrobiłem z innymi dziewczynami. Domyślasz się może czemu?
- Mam pewne przypuszczenia co do tego, ale... - nie dokończyłam.
- Bo jest inna dziewczyna, lepsza od tych wszystkich. Bardziej uzdolniona, bardziej miła, bardziej odważna, bardziej urokliwa czy nawet bardziej ładna! - powiedział głośno ignorując moje słowa.
Patrzyłam na niego z lekkim przerażeniem. Jeszcze nigdy się tak nie zachował, on też musiał czuć presję w tym momencie. Mówienie o swojej miłości jest bardzo ciężkie, wiem coś o tym. Jednak, nie dawałam po sobie poznać, że mnie to interesuje. W dalszym ciągu miałam swój obojętny wyraz twarzy, ale w środku się we mnie gotowało, bardzo chciałam dowiedzieć się co to za dziewczyna. I co mam zrobić, żeby być od niej lepszą.
- Domyślasz się może która to? - zapytał już trochę łagodniej - No pomyśl Brooke, to takie łatwe.
- Sama nie wiem - spojrzałam na niego, jak on mógł tak mnie trzymać w niecierpliwości. - Może.. Julie?
- Co? - zapytał - Szczerze, przez te pięć lat nawet z nią nie rozmawiałem.
- To może Paula? - zapytałam
- Nie, ona się wydaje być strasznie przemądrzała.- powiedział
- W sumie jest - mruknęłam pod nosem, i kątem oka zobaczyłam, że się uśmiecha.
- Wiesz Tom... naprawdę, bardzo chciałabym poznać tą szczęściarę, która z Tobą pójdzie na bal, i w ogóle ma u Ciebie, powodzenie, zauroczyłeś się w niej, kochasz ją - zaczęłam wymieniać -ale, jestem zmęczona, a jako, że ta rozmowa zeszła na temat prawdopodobniej jakiejś Gryfonki, Krukonki czy czegoś innego jestem zmuszona pozostawić Cię w tym pomieszczeniu, życzę dobrej nocy.
- To jest Ślizgonka w tym największy problem - odpowiedział tym samym zatrzymując mnie.
- Jaki masz z tym problem? - zapytałam - Możesz mieć którąkolwiek chcesz, ją również.
- No tak, tylko, że ONA - zaakcentował - Ma drobny problem z wyrażaniem uczuć.
- Nie znam takiej, Ślizgoni są z natury śmiali - odpowiedziałam - Dlatego właśnie się zastanawiam czemu tu jestem.
- O proszę! - powiedział Tom - Sama sobie dałaś kolejną zagadkę- Jakbyś miała ich jeszcze mało.
- Że jak? - zapytałam - Co mnie może interesować ta Ślizgonka! Jeśli to by była któraś z osób interesujących to oczywiście mogę się zastanawiać, jeśli do by była Carol lub Carmen, no dobrze mogę się zastanawiać, ale, że po co mi ta informacja!
- Poczekaj bo strasznie mnie bawisz - odpowiedział ze śmiechem.
- Że co? - odpowiedziałam oburzona - Nie widzę w tym żad...
- Mogłabyś nie przerywać proszę? - zapytał
- Tsaa- odrzekłam
- Wymieniłaś wszystkie znajome Ci dziewczyny w tym Gryfonki, a o sobie nie myślisz? Twierdzisz, że nie jesteś Ślizgonką? Jak i nie jesteś urokliwa, uzdolniona, miła, odważna i.. - zatrzymał się po czym dodał - Ładna?
- Gdybym była odważna to już dawno - ściszyłam głos - powiedziałabym Carmen, Carol i Tobie o moich uczuciach, o tym jak bardzo mi na Tobie zależy, o tym jak bardzo jestem zazdrosna kiedy rozmawiasz z kimś innym, o tym jak bardzo jest mi dziwnie kiedy Cię nie ma. O tym jak bardzo muszę, a nie mogę powiedzieć, że jesteś dla mnie ważny!!
Tom nic nie odpowiadał, patrzył na mnie w milczeniu. Po chwili uśmiechnął się i odwrócił w kierunku dormitorium i zaczął iść.
- Tom? - powiedziałam głośno.
Chłopak odwrócił się i popatrzył na mnie.
- Czy w dalszym ciągu, twierdzisz, że nie jesteś odważna? - zapytał z uśmiechem i odszedł do dormitorium.
W tamtym momencie dotarło do mnie co właściwie zrobiłam. Jej. Ja naprawdę powiedziałam to co myślę. Uśmiechnęłam się do siebie, Tom miał rację jestem odważna. Postałam jeszcze chwilę i postanowiłam iść spać choć i tak już nie długo będę musiała wstać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz